Strona:Karlinscy.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKA.

Kasprze!...

KARLINSKI.

Tak święcie! tak chcę i tak każę
I w mojem sercu ten płomień ojcowski
Zakryję pierwej żelazem pancerza,
Zanim się w cnocie chłopięcia rozpatrzę —
To ci ojcowską wolą moja Panno
Święcie polecam —

KARLINSKA.

Ha — gdy wola twoja
Toć życiem naszem ulegać i kochać,
Karlinska umie nawet niezaszlochać,
Jeźli w tem szczęście syna, ojciec widzi.

KARLINSKI.

Pisał mi hetman, że jeszcze przed wiosną
Przyszle mi chłopca z Grzegorzem, lecz pierwej
Chciał go przed króla stawić Jegomości
I jeszcze ćwiczyć w rzemiośle rycerskiem —

KARLINSKA.

Jeszcze przed wiosną o! jakże to długo
Śnieg będzie topniał na sercu matczynem,
A ile trzeba będzie siły! siły!
Aby nie przepaść z szczęścia, — gdy go — Boże!
Gdy go obaczę, do siebie przytulę
Mężu mój!

KARLINSKI.

O! i mnie nie łatwo przyjdzie
Zasłonić serce — o szczęścia godzinie,
Bo cóż na świecie mamy, oprócz niego...
Co tu — po Bogu, i ojczyźnie, żono!
Lecz biada, gdybyś więcej go kochała
Niźli... pamiętaj! jak masz przyjąć syna,
Tak mieć chcę moja Panno! (odchodzi)