Strona:Karlinscy.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKA.

O pociecho moja!

IZYDOR.

Potem mnie stawił przed królem pan hetman —
A król jegomość był dziwnie łaskawy
I kazał śladem waszym panie ojcze (całuje rękę jego)
Iść dalej w życiu — tak mi Bóg — pomoże!

KARLINSKA.

O Izydorze! synu!

KARLINSKI (surowo.)

Moja panno!

IZYDOR.

Potem ten pierścień waszmości przesyła,
A kanclerz także swój konterfekt — przesłał (wybiega.)

KARLINSKI.

O dzięki Tobie wielki ojców Boże
Za ten twój promyk nad mą starą strzechą,
Toć starość moja zabłyśnie pociechą
I siwą głowę niemarnie w grób złożę,
Kiedy ten pierścień po mieczu synowi
Zostawię jeszcze!... (ociera łzę)
Wstyd mi moja panno!

IZYDOR (wraca z portretem.)

Oto konterfekt hetmana — co kazał
Przypomnieć chwile przyjaźni młodzieńczej,
Którą, rzekł: że czas w sercu mu nie zmazał,
Bo imię wasze tam nie napisane,
Ale wyryte — miał coś więcej mówić,
Lecz był rozrzewnion. —

KARLINSKI.

Posłańcze hetmański!
Mój mały, dobrze, dzielnieś mi się sprawił, —
Tak jak ty byłem, kiedy mnie wyprawił