O panie ojcze! niech Bóg odda tobie,
Coś mnie uczynił.
No, no, idź do matki,
Tam się nagadaj, i pożyw, boś z drogi
A potem na koń! sprobuję waszmości,
Jak szabli — jak sie zażywa ostrogi (odchodzi.)
O! chodź raz jeszcze do mnie — tu do łona
Twej biednej matki!...
Pomnij obietnicę! (odchodzi.)
Chodź, chodź, już do nas. —
Matko... a gdzież Marya?
A to pamiętasz siostrę lat dziecinnych?
O — nad Alwarem widziałem jej oczy,
I ksiądz Witalis Societatis Jesu[1]
Mówił mi nieraz... (wychodzą.)
Widziałam go! wszystko —
Wszystko słyszałam za drzwiami ukryta,
I wejść nie śmiałam... czy tak siostra wita?
Czułam jak ojciec rozrzewnił się groźny,
Jak serce matki biło, o! i czułam,
Że jednak jestem sierota — i że mnie
Tak nie kochają — o nie!... i w tej chwili
Poczuło serce! żem sama na świecie...
I tak mi było smutno, że mnie dziecię
- ↑ Societatis Jesu – Towarzystwo Jezusowe.