Strona:Karlinscy.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKA
(bierze szable od Grzegorza — jedną z nich podaje Maryi)

Nim ostatnie słowo
Padnie — patrz mężu — to proźba jedyna!
Którą twych dzieci matka dziś zanosi:
Pomnisz — gdyś raz mi rzekł w ciężkiej chorobie,
Że o cokolwiek kiedyś prosić będę,
Spełnisz — —!

(Karlinski niezadowolony.)

Przysiągłeś na twej matki grobie!...

KARLINSKI.

Niewiasto! wiem że hańby mej nie pragniesz,
Ni twego syna by pozostał w domu,
Więc mów — mów żono — bo czas nagli — droga!
Co tobie —? czujesz co miota mną starym,
Mów więc co prędzej!...

KARLINSKA.

Daj nam pójść za wami!
Abym to dziecię jeszcze oglądała!

KARLINSKI.

Niechaj tak będzie!...
Rannych tam nie braknie!..
Skoro obejmiem zamek i komendą
Go ubezpieczym.... przybędziecie obie!
A teraz dawnym obyczajem szablą
Opasz mnie moja Panno!

KARLINSKA (opasując.)

Pobij wroga!

(trąba bojowa i bębny za sceną — gwar obozowy.)


MARYA (do Izydora.)

A ja cię młodą opasuję szablą,
Byś kiedyś pierwszym był między rycerstwem,
Bym dumną była... (niemo składa czoło na jego ramieniu.)