Lecz kiedy złamał się hufiec Niemiecki,
Wódz go otoczył i porwał za sobą —
Nie jest raniony — jest jeńcem!
O Boże!... (odchodzi.)
Lecz dosyć, oto mamy zakładników
Co nam zaręczą za naszych ujętych. —
Czy ja go jeszcze raz — choć raz — obaczę!...
A prędzej zda się te oczy wypłaczę,
By go nie ujrzyć gdy wróci!
O pani!
Ukój twą boleść — dziś nadeszła chwila,
Dowieść, żem jego wiernym przyjacielem.
Jutro zasadzkę wykonam cichaczem
I zginę albo Niamcom[1] go odbiję!...
Panie Mielęcki — na to nie pozwolę,
Masz narzeczoną. —
Tak — Zofia Gąsiewska,
Co na mnie czeka i w trwodze dni liczy,
Nie bój się pani — kto rycerz prawdziwy,
Przyjaźń nad samą miłość wyżej ceni.
Panie Mielęcki — kiedy do dom wrócisz
To Twojej Zofii ten pierścień odemnie
Daj — i jej powiedz — że to od jej siostry —
Bo od tej chwili — jak siostrę ją kocham!
Dzięki ci pani — idź do baszty lewej,
Co basztą westchnień — matki. Idź pocieszyć!
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Niemcom.