Strona:Karlinscy.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Powiedz wodzowi — że nim byłem ojcem
Mego dziecięcia — sam byłem ja, synem
Ojczyzny mojej — i będę do końca —
Choćby zagasły wszystkie blaski słońca!...
Choćby leciały gwiazdy z firmamentu,
A ja sam na tym dżdżu stał — i ostatni, —
Ona mi będzie na kształt sakramentu
Rycerstwa — które wiąże węzeł bratni!...
Teraz idź!... (do siebie)
Boże mój!... (głośno)
O zakładników swoich bądźcie dbali —

FRANZ STILL.

Możecie sobie wszystkich wymordować —
Królowie liczą cyfry a nie ludzi —

KARLINSKI.

Wy to monarchów zohydzacie ludom!
Co błędem u nich, to do potęg zbrodni
Podnieść umiécie! cnoty ich na błędy
Przekuwać, waszych kowadeł to sprawą!
Biada! gdy dzień wasz przyjdzie o przeklęci!

(Po chwili) FRANZ STILL.

Więc syna oddasz — na tę śmierć na wałach!

KARLINSKI.

Bóg niesie gromy — i kule co w działach!

FRANZ STILL.

Chciał uciec — ale złowiliśmy ptaszka,
Rozkrzyżowany, na ziemi tam leży
Za ręce, nogi, na wznak, i przykuty!

MARYA.

Jezus! ten człowiek jest z Boga wyzuty!

KARLINSKA (u nóg męża.)

Padam jak drzewo podcięta — bezsilna —
Ja nie powinnam błagać — jam omylna —
O! zrób by życie ratować...