Strona:Karlinscy.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

„Nie jako hetman i kanclerz korony
„Lecz jako brat szlachcic w Rzeczypospolitej,
„Że zbrojno na tron elekta wprowadzać,
„To rzecz niegodna — cale niemożebna
„W tym wolnym kraju — elekt stracił prawo.
„Biada tym co najpierwsi najezdnikom
„Do Polski wolnej pokazali drogę!
„Więc się Waść nawróć ku nam — i idź z nami!
„Jeżeli kiedy była dobra pora
„Oczyścić się i wrócić na tę drogę,
„Którą wspaniale chodzili ojcowie,
„To ano teraz — jest szerokie pole —
„Nie czyńcież gwałtu waszemu sumieniu,
„Błagamy waści w ojczyzny imieniu!“ (gwałtownie)
Dumny despoto! zjadłeś wilcze zęby!...
Z pogróżek tych drwię! na namowym głuchy. —
Ty śmiesz mi grozić — o! list ten na końcu
Tej szabli krwawo błyśnie w oczy tobie!
Żeś z Siedmiogrodzką krwią zbratał Jelita!
Żeć dał buławę i pieczęć, to sądzisz,
Że będziesz deptał — ścinał — że dasz rady?
Jeślim zszataniał zemstą — to szataństwu
Winien kto? czekaj! ganić mnie — ha! ty — mnie?
Jako żakowi przypominać moje
Szlachcica względem kraju obowiązki
I jako żaka uczyć obyczaju —
Ha — dobrze temu co niezadarł ze mną —
Bo krwią się znaczy obelga zadana (trze czoło)
Tak! we mnie czarno! — ale na tę drogę
Kto mnie pchnął? przemoc — ona mi zaparła
Powrót — gdzie wrócić? po śmiech? po ohydę?
I cienie brata na śmieszność wystawić?
O mój hetmanie, tak ciebie zdruzgoczę!

(ciska kielich o ścianę)

Gdzie dziś ta szlachta co cię ubóstwiała?
A! zadziwiłeś się na gwarnem polu
Elekcyi że cię tak zimno przyjęli —