Strona:Karlinscy.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

I co krwie we mnie, co głosu szlachcica
To przeciw tobie królewiczu Szwedzki!
Hetmanie w czarnej po królu żałobie,
Tobie Tęczyński i Karlinski tobie...
Poruszę piekło!...

IZYDOR.

Na ojczyzny grobie!
Co kopie pycha!

ZBOROWSKI (postrzega Izydora.)

Wszelki duch! te głosy!
Ktoś ty młodziku zuchwały? kto skuł cię?

IZYDOR.

Ja synem Polski — kość z kości, więc cierpię!
Nim powiem ktom jest, pytam ciebie panie
Ktoś ty? co w Niemców ucztujesz obozie,
Kiedy ojczyzna najechana, w boju
Krwawi się marnie. Wiedz panie Zborowski,
Żem jest Karlinski — syn Kaspra — że Niemcy
Przykuli mnie tu w niewoli — lecz wolę
Nad twoją wolność! co swawolę rodzi,
Rzeczpospólitej drogie zdrowie psuje,
Na takie sprawy ja z pogardą — pluję!

ZBOROWSKI.

Milcz harde dziecko! twe szczęście w tej chwili,
Żeś do twej matki tak bardzo podobny...
Tak ją kochałem! (do siebie)
Wtedy byłem inny!
(zamyśla się)
Inaczej, by cię skłuła ta szablica!

IZYDOR.

Tu przykutego! w sam raz na szlachcica!
Zamorskie baczę masz waść obyczaje,
Rozkuj mnie — zrąb się ze mną — a zobaczym!