Strona:Karlinscy.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKA.

Nie pogróżka — (wskazując pierś)
Tutaj jest prawda!

(dość długa chwila ciszy — Karlinski przechadza się po komnacie w milczeniu, znowu staje i patrzy w okno.)


KARLINSKI.

Nie widać odsieczy!
Dziś dzień ostatni! na to jedno działo
Prochu zostało!

KARLINSKA.

Jest głos co ryknie potężniej nad spiże!...

(uderza pięścią w ziemię)

Głos od którego drzą kości w mogiłach!

(po chwili spokojnie wciąż na ziemi siedząc)

Marya gdzieś znikła — w nocy gdym usnęła
W blaskach księżyca wyszła przez to okno!
Bo wszystkie były zamknięte podwoje!
Oknem po murach twierdzy! serce moje!
Ciągle mówiła, że chce wraz z nim zginąć
I nie wróciła... biedne moje dziecko!...

(ukrywa twarz w szaty)


KARLINSKI (grobowo.)

Dzisiaj — o ludziach najmilszych mi słyszeć
Jedno — bo w piersi mieszka naród cały!!

(słychać strzały dalekie)


KARLINSKA (do siebie.)

Iście nie człowiek — posąg skamieniały!

RYCERZ (wchodzi.)

Posłowie Niemców raz jeszcze przybyli —

KARLINSKA (zrywa się z dzikim głosem.)

Trąba anioła!!!

KARLINSKI.

O bądź mi spokojna!

(Karlinska usiada znowu na ziemi i milczy ze strasznym spokojem.)