Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/100

Ta strona została przepisana.

zya do słów kiedyś przezeń wyrzeczonych do Władysława Jagiełły: „Królu, jeżli się ważysz naśladować Bolesława, to ja będę dla ciebie Stanisławem.“ Zygmunt Korybut puścił się z Krakowa napowrót do Glewic. W drodze jednak doszła go smutna wiadomość, że ta warownia w czasie jego nieobecności dostała się w ręce księcia Oleśnickiego Konrada Białego, skutkiem zdrady zostawionego w niéj komendanta Szlązaka Rotha. Konrad, złupiwszy miasto do szczętu, zamienił je w gruzy i uprowadził w niewolę „całą — jak mówi Długosz — kacerską synagogę.“ Powracający Korybut mało co sam nie wpadł w zastawione nań sidła i straciwszy dużo ludzi, schronił się do przyjaciela swego, polskiego Hussyty, Dobiesława Puchały, dzierzącego zamek Odrę.
Los jego odtąd niebył do zazdroszczenia. Czesi, zajęci morderczą wojną z Niemcami, nie mieli czasu obmyślać mu znakomitszéj posady, zwłaszcza pod wpływem niepopularnych wrażeń, jakie po sobie u partyi zagorzalców zostawił. Tracąc co dzień na znaczeniu, nie miał innego wyboru, jak tułać się po rozmaitych zamkach, zostających w ręku jego przyjaciół. Wśród tego wszystkiego trawiła go niepohamowana chęć zemsty przeciwko Zbigniewowi Oleśnickiemu i żal do stryja Władysława, że, ulegając przemożnemu wpływowi tego prałata, najbliższym swoim krewnym opieki odmawia. Ztąd poszło, że skoro mu tylko zabłysła pierwsza sposobność pomszczenia się za swe krzywdy, uchwycił za nią, nie bacząc ile postępowanie jego narazić mu może umysły bezstronnych nawet Polaków.
Był to czas, w którym zachwiała się na chwilę unia