Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/24

Ta strona została przepisana.

bytu. Opór jéj jednak nie był skutecznym dopóty, dopóki w niéj nie zawitało światło téj prawdy: że obcemu naciskowi nie sprosta, jeżeli rozproszonych sił swoich w jedno nie połączy. Pierwszym ludem, którego natchnęło niebo duchem podobnéj organizacyi, były Czechy, owa najpołudniowsza latorośl Lechów, a to jeszcze za czasów króla frankońskiego Dagoberta.
Łączenie narodowości w jedno organiczne ciało dzieje się zwykle w dwojaki sposób. Albo wtedy, kiedy jaki mąż wyższego geniuszu, król czy wódz, pojmujący dobrodziejstwo jedności państwa, opatrzy się w dostateczną siłę attrakcyi do skupiania w około siebie pobratymczych swego plemienia gałązek; albo kiedy kilka sąsiadujących lecz żyjących samopas gałązek uczuje wspólny interes do dobrowolnego między sobą zlewku. Pierwszy fenomen trafia się w ludach jeszcze niedojrzałych, nieumiejących radzić o sobie. Tam w braku politycznego rozumu przychodzi w pomoc Opatrzność. Drugi bywa już owocem wyższego wykształcenia narodowego. Obadwa te fenomena ukazywały się koleją wieków w zachodniéj Słowiańszczyznie.
Czechom wskazał myśl zbawienia jeden człowiek. Pierwszym jednoczycielem Słowian był ów „cudowny mąż,“ który nazywał się Samo. Samo, król nie z kołodzieja jak Piast, nie z kmiecia jak Przemyśl, ale król z przekupnia, mógłby uchodzić za myt. Z najstarszych kronikarzy wspomina o nim jeden tylko Fredegar; inni jemu spółcześni, mianowicie czescy, milczą; nie przechował się nawet w powieściach ludu. Główne przecież czyny i zasługi jego noszą tak pewną datę, że