Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/71

Ta strona została przepisana.

giéj niezniechęcić Czechów. Jednego tylko cesarza niemieckiego oszczędzać nie widział potrzeby. Powiedział przeto, że przestając na Litwie, żadnych innych królestw nie pragnie, atoli mając słuszne urazy do cesarza Zygmunta za zamiar oderwania mu Żmudzi, nie wahałby się z przyjęciem ofiarowanéj mu korony czeskiéj, gdyby tylko Czesi nie prześladowali tak dalece wiary katolickiéj; albowiem on, jako świeży téj wiary wyznawca, musi być posłuszny kościołowi i owych czterech artykułów ani bronić ani dotrzymać nie mógłby. Zresztą zapowiedział posłom żeby jego odmowy nie uważali jeszcze za stanowczą i czekali na zjazd walny stanów obudwu narodów Polski i Litwy w Lublinie, na którym kwestya o koroną czeską ostatecznie rozstrzygnioną zostanie.
Nastąpiła więc znowu zwłoka pięciomiesięczna, przez ten czas ważyły się u dworu dwa przeciwne wpływy. Panowie duchowni protestowali przeciwko przyjęciu korony dla zarazy kacerskiéj; panowie świeccy, a przynajmniéj większa ich część, wotowali za przyjęciem dla oczywistego ojczyzny pożytku. Z jednéj strony przemawiał interes kościoła, z drugiéj interes narodu. Jakże trudném było położenie Jagiellonidów, kiedy już termin zwłoki mijał i następowała potrzeba ostatecznego oświadczenia się! Wypuszczać z rąk perłę królestw środkowéj Europy, źrenicę całéj Słowiańszczyzny, najgłówniejszą podporę téj narodowości, w obec ciągłych zdrad i spisków cesarza niemieckiego, sprzymierzonego z Krzyżakami na zgubę polskiego imienia, było i niepolitycznie i niepatryotycznie. Wystawiać się z drugiéj strony na pioruny Watykanu i niełaskę duchowieństwa, kiedy sami byli neofitami