Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/94

Ta strona została przepisana.

Korybut, wracając okryty laurami do Pragi, mógł sobie śmiało powiedzieć; quorum pars magna fui. Nowa jego zasługa powiększyła mu wziętość, ale razem ośmieliła go do czynu grożącego wielką odpowiedzialnością i niebezpieczeństwem. Przedsięwziął uwieńczyć swój zawód pojednaniem Hussytów z kościołem, i tym sposobem przejść ostatni szczebel, prowadzący go do tronu; dowód, jak jego hussytyzm był umiarkowany i wolen od namiętnéj przeciw katolicyzmowi nienawiści. W tym to celu wysłał potajemnie poselstwo do Rzymu, końcem bezpośredniego traktowania z Ojcem świętym, na zasadzie komunii w dwóch postaciach, nie bacząc, że przez tak ważny krok bez dołożenia się narodu rozpoczyna grę mogącą go narazić jeżli nie na zgubę, to przynejmniéj na wielkie kłopoty. Zaręczał on papieżowi, że bieże na siebie zwrócić czeski naród pod zupełne posłuszeństwo kościołowi, byleby kościół zezwolił na niewinny obrządek używania kielicha miasto opłatka. Co większa, zasięgnął w téj mierze pośrednictwa stryjów, i ci jak najchętniéj poparli jego żądania.
Atoli rokowania jego z Rzymem nie mogły długo pozostać w ukryciu. Na głuchą o nich wiadomość powstały szemrania między ludem. Zagorzalcy zaczęli posądzać go o zdradę, obwiniać o chęć wtłoczenia ich napowrót pod jarzmo papieskie, z wyrzeczeniem się wiary, okupionéj tylu potokami krwi. Od narzekań przyszło do spisku, na którego czele stanęli hersztowie Zagradka i Rozwoda, oraz sławny kaznodzieja Hussytów Rohiczana. Ten ostatni, zwoławszy raz gminę swoją