Strona:Karol Brzozowski – Poezye 1899.djvu/29

Ta strona została przepisana.
23
POEZYE.

Nie każde ucho w głos jego się wsłucha,
Wiész, że narody mają swego ducha?

„Coś chciał ode mnie, od starca, ty duchu!
Toż ja ogniwo maleńkie w łańcuchu,
Rdzą wieku zżółkłe, przetarte na poły!
Idź-że ty prosto w Dołmabakczy progi,
A idź, jak idą te straszne anioły,
Co żywym trupów uprzątają z drogi!

„Dawniej Islamu duch w kalify wchodził
Brał ich za rękę i po kraju wodził;
To też kalifa orle, bystre oko
Jak świat ten wielki sięgało szeroko.
Przed tego oka słoneczną pochodnią
By skryć się, nocy ty nie miałeś, zbrodnio!

„Dziś się kalifi po państwie nie włóczą,
Jak niegdyś w szatę odziani żebraczą,
By wejść, gdzie ludzie śmieją się i płaczą;
Patrzyć, jak sądzą i słuchać, jak uczą.
Dziś Padyszachy w Dołmabakczach siedzą
I stamtąd wszystko i widzą i wiedzą!

„I widzą wszystko zielono, majowo!
I słyszą co dnia tylko jedno słowo:
„Tysiąc lat, tysiąc żyj nam, Padyszachu!
Ty wszechpotężny Sulejmanów synu!”
Gromki ten okrzyk służalczego gminu
Nawet i kawka powtarza na dachu!

„Na jasnéj, cichéj pałaców dachówce
Gwarzącéj kawce nie marzy się w główce,
Ze podwaliny pałaców przegniłe,
Ze runąć mogą, że w gruzów mogiłę
Padną ich gniazda i w gniazdach pisklęta!
Wołaj: lat tysiąc gawiedzi przeklęta!

„Śpijże spokojnie, butny Padyszachu!
Tysiąc lat! kawki wołają na dachu;
Ja słyszę, jak na śpiew ten odpowiada
Nasz duch Osmanów: biada! biada! biada!
Dziś, jutro Ałłach w gruzy, w pył rozwieje
Twe Dołmabakcze, twoje Beglerbeje![1]

  1. Dwa pałace sułtańskie nad Bosforem.