„Daj mu je pan“, przerwał pan Wardle, „i niech idzie do djabła razem z niemi!“ Przekaz został napisany przez małego gentlemana i schowany do kieszeni przez pana Jingle.
„Teraz wynoś się pan natychmiast!“ zawołał pan Wardle, wstając.
„Mój kochany panie“, zaczął znowu adwokat.
„I wiedz pan o tem“, ciągnął dalej pan Wardle, niezważając, że mu przerywano, „i wiedz pan, że nic na świecie, nawet honor mojej rodziny, nie zmusiłby mnie do przystania na ten układ, gdybym nie miał tego przekonania, że im prędzej będziesz miał pieniądze, tem prędzej djabli cię wezmą“.
„Mój kochany panie...“ zaczął znów perswadować adwokat.
„Siedź pan cicho“, rzekł jego gniewny klient, „a pan wynoś się..“
„W drogę! Bez zwłoki!“ odparł beznamiętny pan Jingle. „Adieu, Pickwick!“
Gdyby jaki bezinteresowny widz mógł widzieć przy końcu tej rozmowy zachowanie się znakomitego męża, którego nazwisko zdobi tytuł naszego dzieła, to zdziwiłby się, że ogień oburzenia, tryskający mu z oczu nie stopił mu szkieł okularów. Nozdrza rozdęły mu się, pięści zacisnęły mimowolnie, gdy nędznik nazwał go tak familjarnie. Ale się pohamował i nie zmiażdżył go.
„Masz pan!“ ciągnął dalej zatwardziały zbrodniarz, rzucając indult pod nogi pana Pickwicka. „Zmieńcie nazwiska, zabierzcie damę — przyda się dla Tuppy“.
Pan Pickwick był filozofem. Ale niech kto co chce mówi, i filozofowie nie są niczem więcej, jak ludźmi, odzianymi w zbroję mądrości.
Morderczy cios przebił filozoficzny pancerz naszego bohatera i głęboko zranił mu serce. W napadzie wściekłości pan Pickwick cisnął na chybił-trafił kałamarz, którym posługiwał się pan Perker, i sam rzucił się w tymże kierunku. Ale przeciwnik jego znikł i pan Pickwick znalazł się w objęciach Sama.
„Oho!“ zawołał znakomity czyścibut „Ruchomości muszą być niedrogie w pańskich okolicach. Oto atrament sam piszący. Wypisał na ścianie nazwisko pana. Teraz daj pan pokój! Na co się zdało biec za człowiekiem, który jest już pewno na drugim końcu Borough?“
Umysł pana Pickwicka, jak wszystkich osobistości prawdziwie wielkich, zawsze był dostępny perswazjom, a ponieważ rozumował potężnie i szybko, więc wystarczyło jednej chwili zastanowienia, by przekonać się o bezużyteczności tego gniewu. Pan Pickwick uspokoił się więc równie prędko, jak się wzburzył, i łagodnym wzrokiem spojrzał na swych przyjaciół.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/124
Ta strona została skorygowana.