Pomijając pewną miłosną awanturkę, której jednocześnie okazała się winną jedna z dziewcząt hotelowych, konduita pana Wellera była zawsze wzorową. Pan Pickwick nie wahał się więc przyjąć go do służby i z szybkością i energją, jakiemi nacechowane były zawsze nietylko kroki publiczne, ale nawet i prywatne czyny tego niepospolitego człowieka, zaprowadził bezzwłocznie nowego służącego do jednego z tych dogodnych zakładów, gdzie można dostać gotowe, przenoszone już ubranie i gdzie formalność brania miary nie jest znana. Przed końcem dnia jeszcze Sam Weller ubrany był w szaraczkowy frak z guzikami K. P., w czarny kapelusz z kokardą, kraciastą kamizelkę, krótkie spodnie i kamasze, tudzież w wiele innych rzeczy, których wyliczać tu nie będziemy.
I nazajutrz rano, ten, tak nagle przeistoczony człowiek, mówił do siebie, siadając na wierzchu dyliżansu, jadącego do Eatanswill: „Doprawdy, że jeszcze nie wiem z pewnością, czy mam być lokajem, groomem czy strzelcem: mam jakąś pośrednią fizjognomję. Ale to wszystko jedno: użyję świeżego powietrza, zwiedzę kawał kraju i nie będę miał wiele roboty; to bardzo mi odpowiada. Dlatego hasłem mojem: niech żyją pickwickiści!“
Szczerze wyznajemy, że aż do chwili, w której zagłębiliśmy się w ogromne stosy papierów Klubu Pickwicka, nigdyśmy nie słyszeli o Eatanswillu. Przyznajemy się również z taką samą szczerością, że napróżno szukaliśmy dowodów rzeczywistego istnienia takiej miejscowości. Wiedząc, jak głęboką wiarę pokładać należy we wszystkich notatach pana Pickwicka i nie ważąc się przeciwstawiać naszych myśli twierdzeniom tego wielkiego człowieka, zasięgaliśmy co do tego przedmiotu zdania wszystkich autorytetów, do jakich tylko można było się odwołać. Zbadaliśmy wszystkie nazwy w wykazie miast mających prawo wybierania do parlamentu, ale Eatanswillu nie znaleźliśmy: najstaranniej przejrzeliśmy wszystkie mapy hrabstw, wydane przez znakomitych naszych wydawców, i rezultat naszych poszukiwań był ten sam.
Zniewoleni przeto jesteśmy do przypuszczenia, że w żywej trosce, by nie ubliżyć nikomu, i przez poczucie delikatności, którą był obdarzony w wysokim stopniu, pan Pickwick z rozmysłem nadał fikcyjną nazwę, zamiast rzeczywistej tej miejscowości, w której robił swe spostrzeżenia.