Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/181

Ta strona została skorygowana.

„Bardzo piękne“, rzucił pan Pickwick.
„I jakie trafne, mój panie“, rzekł pan Hunter. „Ale usłyszy pan samą panią Hunter, jak deklamuje ten utwór. Ona jedna potrafi nadać temu właściwy wyraz. Jutro będzie go deklamowała w stylowym kostjumie“.
„Jako co?“
„Jako Minerwa. Ach, zapomniałem panu powiedzieć — wszyscy mają być w kostjumach“.
„O nieba“, rzekł pan Pickwick, spojrzawszy po sobie, „niemożliwe“.
„Niemożliwe? Bynajmniej; to się da łatwo zrobić“, rzekł pan Hunter. „Salomon Lucas, Żyd przy ulicy Wielkiej, ma tysiące najrozmaitszych kostiumów. Może pan wybrać ubiór najbardziej mu odpowiadający: Platon, Zenon, Epikur, Pitagoras — wszyscy byli założycielami klubów“.
„Wiem o tem; ale ponieważ nie mogę porównywać się do tych znakomitości, więc też nie powinienem przywłaszczać sobie ich ubioru“.
Dostojny pan zamyślił się głęboko, a po kilku minutach powiedział:
„Zastanowiwszy się należycie, nie wiem, czy pani Hunter nie będzie przyjemniej, gdy będzie mogła przedstawić swym gościom osobę, tak jak pan znakomitą, raczej w ubiorze, który zwykle nosi, aniżeli w szatach jej niewłaściwych. Sądzę, iż mogę wziąć na siebie odpowiedzialność za to i przyrzec panu w imieniu pani Hunter, iż zrobi wyjątek dla pana. Tak jest, panie, jestem pewny, iż mogę mu to przyrzec“.
„W takim razie bardzo mi będzie przyjemnie skorzystać z zaproszenia“, odparł pan Pickwick.
„Ale ja panu czas zajmuję“, rzekł nagle dostojny gentleman. „Znam wartość czasu i nie chcę go panu zabierać. Powiem więc pani Hunter, iż z pewnością może liczyć na pana, jak również na pańskich znakomitych przyjaciół. Dumny jestem z poznania tak sławnej osobistości. Ani słowa, panie! Ani słowa!“
I nie dając panu Pickwickowi czasu na odpowiedź, pan Hunter poszedł dostojnie ku drzwiom.
Filozof wziął kapelusz i udał się pod „Srebrnego pawia“, ale pan Winkle już tam opowiedział o śniadaniu kostiumowem.
„Pani Pott będzie także!“ To były pierwsze słowa, któremi powitał swego mistrza.
„A!“ odparł pan Pickwick.
„W postaci Apollina. Tylko pan Pott nie zgadza się na tunikę“.
„Ma słuszność! Ma zupełną słuszność“, rzekł uczony mąż uroczyście.