Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

„A! rozumiem“, rzekł nieznajomy półgłosem, „poncz za mocny, przyjęcie zbyt hojne... Lemoniada lepsza, w pokojach za gorąco — gentleman już w pewnym wieku, nazajutrz daje się to odczuć, nieznośne cierpienia...“ i zrobił kilka kroków.
„Pan mieszka w tym domu?“ krzyknął rozzłoszczony człowiek; „teraz jest pan pijany! Ale dowie się pan o mnie. Wyszukam pana, wyszukam!“
„Najlepiej zrobi pan, gdy wyszukasz sobie łóżko“, odrzekł obojętnie nieznajomy.
Doktór Slammer spojrzał na niego z nieopisaną zawziętością i oddalił się, nasuwając na głowę kapelusz w sposób wymownie świadczący o oburzeniu.
Nieznajomy poszedł do pana Tupmana, by zwrócić garderobę, pożyczoną u niewinnego pana Winkle, którego znaleziono w głębokim śnie; zwrot został niebawem dokonany. Nieznajomy był nadzwyczaj żartobliwie usposobiony a pan Tupman, oszołomiony winem, ponczem, światłem i widokiem tylu kobiet, całą tę sprawę uważam za doskonały żart. Po odejściu nowego swego przyjaciela, napotkał na pewne trudności przy szukaniu otworu szlafmycy, wywrócił lichtarz i dopiero po całym szeregu wielce skomplikowanych ewolucyj zdołał dostać się do łóżka. Pomimo tych drobnych wypadków, rychło znalazł pożądany spoczynek.
Na drugi dzień rano, zaledwie wybiła siódma, uniwersalny umysł pana Pickwicka został gwałtownem kołataniem do drzwi wyrwany ze stanu odrętwienia, w którem pogrążył go sen.
„Kto tam?!“ zawołał filozof, podnosząc się.
„Garson, panie“.
„Czego chcesz?“
„Czy nie może mi pan powiedzieć, który z towarzyszy pańskich ma niebieski frak ze złoconemi guzikami i literami na nich?“
„Zapewne wziął go do wyczyszczenia“, pomyślał pan Pickwick „i zapomniał do kogo należy“.
„Pan Winkle“, odrzekł, „trzecie drzwi na prawo“.
„Bardzo panu dziękuję,“ odpowiedział garson i odszedł.
„Co to znaczy?“ zapytał sam siebie pan Tupman, słysząc również mocne kołatanie do drzwi.
„Winkle! Winkle!“ krzyknął pan Tupman.
„A co tam?“ odezwał się słaby głos z drugiego pokoju.
„Pytają o ciebie... ktoś przy drzwiach“.
I z wysiłkiem wymówiwszy te wyrazy, pan Tupman odwrócił się i znowu zasnął.
„O mnie pytają!“ rzekł pan Winkle, wstając z łóżka i szybko ubierając się. „W takiej odległości od Londynu! Jakie licho może pytać o mnie?“