dodać, iż wysoko cenię jego postępowanie i że bardzo żałuję, żem go niepotrzebnie fatygował“.
„Nie mówmy więcej o tem“, odrzekł grzecznie pan Winkle.
„Będę miał sobie za zaszczyt bliżej zapoznać się z panem“, ciągnął dalej mały doktor.
„I dla mnie, panie, będzie to największą przyjemnością“, odpowiedział pan Winkle.
Następnie uścisnął rękę doktora, jego świadka, porucznika Tappletona, jegomościa ze składanem stołkiem, nakoniec pana Snodgrassa, który z niesłychanem uwielbieniem patrzył na szlachetne zachowanie się swego bohaterskiego przyjaciela.
„Sądzę, że teraz możemy się rozejść“, rzekł porucznik Tappleton.
„Naturalnie“, odpowiedział doktór.
„Chybaby pan Winkle“, wtrącił jegomość ze stołkiem, „chybaby pan Winkle czuł się obrażony wyzwaniem. W takim razie jestem zdania, iż ma prawo żądać satysfakcji“.
Pan Winkle, z wysoką abnegacją swego własnego „ja“, oświadczył, że czuje się najzupełniej usatysfakcjonowany.
„Może“, zaczął znowu jegomość ze stołkiem, „może świadek pana Winkle czuje się osobiście obrażony niektóremu memi uwagami w początkach tego spotkania. W takim razie gotów jestem dać mu bezzwłocznie satysfakcję“.
Pan Snodgrass pośpieszył oświadczyć, że jest wdzięczny za tę uprzejmą propozycję, i że tylko jedno stoi mu na przeszkodzie do jej przyjęcia, a mianowicie to, że czuje się wielce usatysfakcjonowany obrotem, jaki wzięła sprawa.
Po tak szczęśliwem rozwiązaniu świadkowie powkładali do skrzynek mordercze przyrządy i opuścili plac boju, nierównie weselsi, niż gdy tam szli.
„Czy pan długo tu pozostanie?“ zapytał doktor Slammer pana Winkle, gdy powracali.
„Sądzę, że odjedziemy pojutrze.“
„Bardzobym był szczęśliwy, gdybyś pan, po tem śmiesznem qui pro quo, zrobił mi ten zaszczyt i zechciał odwiedzić mię wraz ze swym przyjacielem. Czy jest pan gdzie zaproszony?“
„Mam kilku przyjaciół w oberży pod Bykiem i chciałbym być z nimi. Ale bardzoby nam było przyjemnie, gdybyście panowie spędzili wieczór z nami“.
„Z największą chęcią. Czy nie będzie późno o dziesiątej godzinie?“
„Bynajmniej. Bardzo mi będzie miło przedstawić panów moim przyjaciołom: panu Pickwickowi i panu Tupmanowi“.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/35
Ta strona została skorygowana.