Panowie Winkle i Snodgrass skłonili się gentlemanowi, noszącemu to dziwne przezwisko i, zasiadłszy do stołu, zażądali wody i wódki, naśladując w tem resztę towarzystwa.
„Teraz, panie“, rzekł pan Pickwick, „zechciej zrobić nam tę przyjemność i zacznij“.
Jakób Ponury wyjął z kieszeni zwój osmolonego papieru i, zwracając się do pana Snodgrassa, zapytał ochrypłym głosem, będącym w najdoskonalszej harmonji z jego powierzchownością:
„Czy pan jest poetą?“
„Tak... próbuję sił w tej dziedzinie“ odrzekł pan Snodgrass, nieco zmieszany niespodziewanem zapytaniem.
„O! Poezja jest dla życia tem, czem światło i muzyka dla teatru. Ogołoć pan jedno z jego fałszywych ozdób, a drugie ze złudzeń, cóż zajmującego pozostanie w obu?“
„To prawda“, rzekł pan Snodgrass.
„Tak naprzykład: przed kinkietami patrzy pan na królewski orszak, podziwia pan jedwabne szaty świetnego tłumu, a stanąwszy za kulisami, jesteś ludem, wyrabiającym te piękne stroje, motłochem nic nieznaczącym i pogardzonym, który może upadać i podnosić się, żyć i umierać, jak się podoba losowi, i nikogo to nie obchodzi“.
„Niewątpliwie“, odpowiedział pan Snodgrass, gdyż zapadłe oczy nieznajomego były weń utkwione, czuł więc potrzebę powiedzenia czegokolwiek.
„No, Jakóbie!“ zawołał hiszpański podróżnik, „nabierzno otuchy, dość tego skrzeczenia“.
„Czy pozwoli pan jeszcze jedną szklaneczkę przed zaczęciem?“ zapytał pan Pickwick.
Ponury człowiek przyjął propozycję, zmieszał sobie szklankę wody z wódką, zwolna odpił połowę, rozwinął rulon papieru i zaczął ni to czytać ni to opowiadać następujące zdarzenie, które zostało wniesione do protokułów Klubu, jako „Opowieść włóczęgi“.
„W tem, co chcę państwu opowiedzieć, niema nic cudownego“, powiedział ponury człowiek, „nawet nic nadzwyczajnego. Niedostatek i choroba nazbyt są znane w wielu warunkach życia, aby zasługiwały na większą uwagę niż się wogóle okazuje najpowszedniejszym słabostkom natury ludzkiej. Zebrałem te luźne notatki, gdyż przedmiot ich był mi dobrze znany od wielu lat. Śledziłem jego upadek, krok za krokiem, aż wreszcie osiągnął to dno nędzy, z którego nigdy nie mógł się już podnieść.
„Człowiek, o którym mówię, był nędznym aktorem pantomimicznym. I, jak wielu ludzi tej sfery, zwyczajnym opojem; za lepszych swoich dni, zanim wyczerpały go hulanki