Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/59

Ta strona została skorygowana.

„Obejdę się bez pańskich sądów“, przerwał Ponury, „niepotrzebne mi one. Pan podróżuje dla rozrywki i kształcenia się... Rękopis nienadzwyczajny, ale zajmujący, jako kartka z rzeczywistego życia; czy odda go pan klubowi, o którym mówi pan tak często?“
„Oczywiście, zamieścimy go w pamiętnikach klubu, jeżeli pan sobie tego życzy“.
„Więc będzie go pan miał. Adres pański?“
Pan Pickwick objaśnił, dokąd mniej więcej zamierza się udać. Jakób Ponury zanotował wszystko starannie w grubym pugilaresie, odprowadził uczonego gentlemana do oberży i wymówiwszy się od śniadania, odszedł powolnym krokiem.
Dwaj towarzysze pana Pickwicka czekali właśnie na niego, by zasiąść do przekąski, ustawionej na stole w sposób bardzo ponętny. Zasiedli wreszcie, a szynka, jajka, kawa, herbata i tym podobne przysmaki, poczęły znikać z szybkością, dającą wymowne świadectwo tak o jakości jadła, jak i o apetycie podróżnych.
„Teraz“, rzekł pan Pickwick, „trzeba obmyśleć, jak dostaniemy się do Manor Farm“.
„Najlepiej zapytać garsona“, zauważył pan Tupman, i zdrowa ta rada została przyjęta, jak na to zasługiwała. Wezwano garsona.
„Dingley Dell, panie? Piętnaście mil, panie, droga boczna, zła... Może bryczkę pocztową?“
„W bryczce mogą się pomieścić tylko dwie osoby“, odparł pan Pickwick.
„To prawda; przepraszam; ale mamy bardzo piękną czterokołową bryczkę podwójną z siedzeniem dla gentlemana powożącego... Ale przepraszam, i w tej mogą się pomieścić tylko trzy osoby“.
„Cóż więc poczniemy?“ zapytał pan Snodgrass.
„Może który z panów zechce odbyć drogę konno“, rzekł garson, spoglądając na pana Winkle. „Mamy doskonałego wierzchowca. Ludzie pana Wardle, idąc do Rochester, mogliby go nam odprowadzić“.
„Bardzo dobrze!“ zawołał pan Pickwick. „Winkle, chcesz jechać konno?“
W najgłębszych tajnikach swej duszy pan Winkle żywił wielką wątpliwość co do swej umiejętności konnej jazdy; ale ponieważ za nic w świecie nie chciał, by ktokolwiek go o to podejrzywał, więc natychmiast odpowiedział zuchowato:
„I owszem, bardzo mnie to cieszy!“ Sam rzucił rękawicę swemu losowi i niepodobna było się cofnąć.
„Sprowadź konia i bryczkę na jedenastą“, rzekł pan Pickwick do garsona.