Wkrótce słychać było tylko gwar rozmów i wybuchy śmiechu. Między innymi, znajdował się tam pewien mały, nadęty człowieczek, mający minę taką, jakby chciał powiedzieć: „nie mów nic, bo ci zaprzeczę“, ale który do tej pory zachowywał się bardzo spokojnie. Czasami tylko, gdy rozmowa przycichała, spoglądał dokoła, jak gdyby miał wielką ochotę wygłosić coś zajmującego, i odkaszliwał z niewysłowioną godnością. Wreszcie, w chwili gdy zapanowała względna cisza, mały człowieczek wykrzyknął donośnym i uroczystym głosem:
„Panie Luffey!“
Wszyscy umilkli; osoba zainterpelowana odrzekła wśród ciszy głębokiej:
„Co, panie?“
„Mam zamiar przemówić kilka słów do panów, jeżeli pan zechce wezwać ich do napełnienia szklanek“.
Pan Jingle tonem protekcyjnym zawołał:
„Słuchajcie! Słuchajcie!“
Wyrazy te powtórzyło chórem całe towarzystwo. Wiceprezydent, przybrawszy minę poważnego oczekiwania, powiedział:
„Pan Staple!“
„To, co chcę powiedzieć“, rzekł mały człowieczek, powstając, „zwracam do pana, nie do naszego czcigodnego prezydenta, ponieważ nasz czcigodny prezydent jest pod wieloma względami, mogę nawet powiedzieć we większej części, przedmiotem tego, co mam powiedzieć i mogę powiedzieć, tego, co mam... tego co...“
„Mam wykazać“, dodał pan Jingle.
„Tak, mam wykazać“, zaczął mały człowieczek, „dziękuję memu szanownemu przyjacielowi, jeśli ten pozwoli mi tak się nazwać (cztery słuchajcie! i jedno najchętniej! ze strony pana Jingle). Mogę przypisać sobie ten zaszczyt, iż powiększam o jedną jednostkę liczbę ludności Muggletonu. Ale wyznam otwarcie, panie, że nie pragnę tego zaszczytu. Powiem dlaczego, panie. (Słuchajcie!) Chętnie przyznaję Muggletonowi wszystkie zalety, wszystkie zaszczyty, jakich żądać może; są one zbyt licznie i zanadto znane, by trzeba było je wymieniać. Ale, panie, gdy pamiętam o tem, że Muggleton dał życie takiemu Dumbkinsowi i takiemu Podderowi, to nie zapominajmy, że Dingley Dell może się szczycić wydaniem takiego Luffeya i takiego Strugglesa (hałaśliwe oklaski). Niech nikt mnie, panie, nie posądza o chęć przyćmienia sławy gentlemanów, których wymieniłem na pierwszem miejscu; zazdroszczę im przyjemności, jakiej doznawać muszą w tym dniu pamiętnym (oklaski). Wszyscy panowie
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/89
Ta strona została skorygowana.