znacie odpowiedź, daną Aleksandrowi Wielkiemu przez indywiduum, które, że użyję pospolitego wyrażenia, mieszkało w beczce: „Gdybym nie był Diogenesem, chciałbym być Aleksandrem“. — Sądzę, że ci panowie powinniby powiedzieć: „Gdybym nie był Dumbkinsem, chciałbym być Luffeyem, gdybym nie był Podderem, chciałbym być Strugglesem“, (entuzjazm). Ale, gentlemani z Muggletonu, czyż nasi współobywatele odznaczają się tylko w grze w piłkę? Czyście nigdy nie słyszeli nazwiska Dumbkinsa, przytaczanego jako przykład wytrwałości? Czyście nie przywykli łączyć nazwiska Poddera z pojęciem prawa własności? (wielkie oklaski). Walcząc o wasze prawa, waszą wolność, wasze przywileje, czyście nigdy nie byli doprowadzeni, choćby na chwilę, do zwątpienia i rozpaczy? A gdy upadaliście na duchu, czyż imię Dumbkinsa nie ożywiało w waszych sercach ognia nadziei? Jedno słowo tego kolosalnego człowieka, czyż nie nadawało jej takiego blasku, jakby nigdy nie gasła? (wielkie oklaski). Panowie! Wzywam was, byście świetną aureolą oklasków otoczyli połączone imiona Dumbkinsa i Poddera!“
Tu mały człowieczek zamilkł a twarzystwo poczęło okropnie hałasować i stukać, co, z małemi przerwami, trwało przez resztę wieczora. Pan Luffey i pan Struggles, pan Pickwick i pan Jinkle byli kolejno przedmiotem pochwał i każdy z nich kolejno dziękował za ten zaszczyt.
Rozmiłowani w szlachetnem przedsięwzięciu, któremu poświęciliśmy się, doznalibyśmy niczem niewysłowionego uczucia dumy i bylibyśmy pewni nieśmiertelności, gdybyśmy byli w stanie dać naszym czytelnikom najsłabsze streszczenie tych mów. Jak zwykle, pan Snodgrass robił wiele notat i nie ulega wątpliwości, iż moglibyśmy w nich znaleźć mnóstwo niesłychanie ważnych wskazówek, gdyby ognista wymowa oratorów, czy też wpływ wina, nie sprawiły, że ręka tego gentlemana trzęsła się do tego stopnia, iż pismo jego stało się zupełnie nieczytelne a styl ciemny. Uzbroiwszy się w wielką cierpliwość, zdołaliśmy zaledwie wyczytać niektóre wyrazy, nieco podobne do nazwisk mówców. Rozpoznaliśmy również szkic piosenki, (zapewne śpiewanej przez pana Jingle), w której w krótkich odstępach rumują się z sobą wyrazy wina i przyczyna, troski i boski. Sądzimy również, że pod koniec notat wyczytaliśmy kilka aluzyj do resztek pieczeni i smażonych kurcząt; potem wyróżniliśmy wyrazy zimny grog i porter. Ale ponieważ hipotezy, które mogliśmy budować na tych wskazówkach, nie miałyby nigdy innej wartości nad przypuszczenia, więc nie chcemy robić domysłów, jakie się nam nasuwają.
Dlatego też powracamy do pana Tupmana, poprzestając na nadmienieniu, że w kilka minut po północy, słyszano, jak
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/90
Ta strona została skorygowana.