„Wiesz, że zawsze byłam dobra dla ciebie. Zawsze dobrze obchodziłam się z tobą, Joe! Nigdy nie miałeś wiele do roboty, a jadła zawsze poddostatkiem“.
Zręczna ta przemowa dotknęła najtkliwszej strony pyzatego chłopca. Odpowiedział z uczuciem:
„Wiem o tem“.
„A więc dlaczego tak mnie przestraszasz? Czego chcesz?“ mówiła dalej stara dama, nabierając odwagi.
„Chcę, żeby pani zadrżała“.
Szczególny to był sposób przekonywania o wdzięczności, a ponieważ stara dama z pewnością nie pojmowała, jak można tą drogą dojść do takiego rezultatu, więc czuła, że strach jej wzmaga się znowu.
„Czy wie pani, com widział w tej altanie wczoraj wieczorem?“ zapytał pyzaty chłopak.
„Boże zlituj się! Cóż takiego?“ zawołała stara dama, przerażona uroczystą miną pytającego.
„Gentleman z przewiązaną ręką całował...“
„Kogo, Joe? Kogo? Spodziewam się, że nie żadną służącą“.
„Gorzej jeszcze!“ krzyknął pyzaty chłopiec do ucha starej damie.
„Żadną z moich wnuczek?“
„Gorzej jeszcze!“
„Gorzej jeszcze? Joe!“ krzyknęła stara dama, która była tego zdania, że całowanie jej wnuczek jest największą okropnością, jakiej człowiek dopuścić się może. „Więc kogo, Joe? Chcę wiedzieć koniecznie“.
Szpieg spojrzał badawczo dokoła, a potem krzyknął do ucha starej damie:
„Miss Rachelę!“
„Co?“ zapytała stara; „mów głośniej“.
„Miss Rachelę“, krzyknął pyzaty chłopiec.
„Moją córkę?!“
Joe odpowiedział całym szeregiem znaków potwierdzających, co nadało jego policzkom ruch falisty.
„I ona pozwoliła na to?“ zawołała stara dama.
„Sama go całowała! Widziałem“, rzekł pyzaty chłopiec z przebiegłą miną.
Gdyby pan Jingle ze swej kryjówki mógł dostrzec wyraz twarzy starej damy, kiedy usłyszała powyższe słowa, prawdopodobnie nagły wybuch śmiechu zdradziłby jego obecność. Ale słyszał tylko urywki gniewnych frazesów, jako to:
„Bez mego pozwolenia! — W takich latach... O, biedna ja stara!... Mogła poczekać“. Potem usłyszał ciężkie kroki pyzatego chłopca, który oddalił się, pozostawiając starą damę samą.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/98
Ta strona została skorygowana.