„Ta sprawa stoi w jeszcze większej sprzeczności z konstytucją!“ mówił burmistrz. „Jest jeszcze większem naruszeniem spokoju i pogwałceniem prerogatyw Jej Królewskiej Mości. Zdaje mi się, że pojedynki należą do bezsprzecznych prerogatyw Jej Królewskiej Mości. Chyba się nie mylę, panie Jinks?“
„Zagwarantowane specjalnym paragrafem Magna Charta“, powiedział pan Jinks.
„Jest to jeden z najpiękniejszych klejnotów w koronie angielskiej, wymuszony przez baronów na Jej Królewskiej Mości. Chyba się nie mylę, panie Jinks?“
„Ani trochę!“ odparł Jinks.
„Doskonale“, powiedział burmistrz powstając dumnie. „Prerogatywa ta nie będzie pogwałcona w tej części kraju! Grummer! Dobierz sobie pomoc i wykonaj rozkaz w najkrótszym czasie! — Muzzle!“
„Jestem, wasza wielmożność!“
„Wyprowadź tę damę!“
Panna Witherfield oddaliła się pod wrażeniem mądrości i energji burmistrza. Pan Nupkins poszedł na śniadanie. Pan Jinks wszedł w siebie — było to jedyne miejsce, gdzie mógł wejść, posiadał bowiem tylko prawo do małej sofy w nocy. Sofa ta stała w pokoju, który za dnia służył gospodarzom za bawialnię. Pan Grummer poszedł zaś przelać otrzymane polecenie na innego przedstawiciela Jej Królewskiej Mości, pedela, co było zresztą jego zwyczajem.
Podczas gdy czyniono tak wielkie przygotowania, by utrzymać pokój w posiadłościach Jej Królewskiej Mości, Pan Pickwick i jego przyjaciele, nie przewidując gotujących się wypadków, siedzieli przy doskonałym obiedzie i najswobodniejsza wesołość panowała w ich towarzystwie. Właśnie pan Pickwick miał opowiedzieć swe zabawne przygody nocne, gdy otworzyły się drzwi i ukazała się w nich dziwna fizys, która utkwiła błędne oczy w pana Pickwicka. Następnie cały tułów, należący do tej dziwnej figury, wtoczył się do sali. Fizys, błędne oczy i tułów należały do Grummera.
Miejscowy ten przedstawiciel władzy postępował legalnie, ale w sposób dość osobliwy.
Pierwszą jego czynnością było zamknięcie drzwi od środka, drugą staranne wytarcie sobie twarzy chustka, trzecią włożenie rzeczonej chustki do kapelusza, czwartą nakoniec, wydobycie z kieszeni krótkiej pałeczki z miedzianą koroną, którym to instrumentem skinął na pana Pickwicka, z powagą, niby statua komandora.
Pan Snodgrass pierwszy przerwał milczenie. Przez kilka minut wpatrywał się w pana Grummera, potem powiedział z uśmiechem:
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/105
Ta strona została skorygowana.