„Niezawodnie, panie burmistrzu!“
„A więc aresztuję go. Aresztuję za włóczęgostwo!“ powiedział pan Nupkins.
„Bardzo sprawiedliwy i bezstronny sąd w tym kraju!“ powiedział Sam. „Przydałaby się burmistrzom koza przynajmniej dwa razy częściej, niż innym ludziom!“
Usłyszawszy to jeden z konstablów do szczególnych poruczeń wybuchnął głośnym śmiechem, ale natychmiast przybrał minę tak nienaturalnie poważną, że burmistrz bez trudu odgadł, kto się śmiał.
„Grummer!“ zawołał burmistrz czerwony z gniewu. „Jak śmiesz wybierać na konstablów ludzi nieodpowiedzialnych i nieodpowiednich, jak ten tutaj?! Jak śmiesz?“
„Bardzo mi przykro, wasza wielmożność!“
„Przykro!“ z wściekłością zawołał burmistrz. „Odpowie mi pan za to zaniedbywanie obowiązków, panie Grummer! Muszę dać przykład! Zabrać mi tamtego! Jest pijany. — Jesteś pijany“.
„Nie jestem pijany, wasza wielmożność!“ powiedział konstabl.
„Jesteś pijany“ odpowiedział dobitnie burmistrz. „Jak śmiesz twierdzić, że nie jesteś pijany, kiedy ja ci mówię, że jesteś?! Przecież zalatuje od niego wódką! Sam powiedz, Grummer!“
„Strasznie, wasza wielmożność!“ powiedział Grummer, któremu rzeczywiście zdawało się, że skądciś zalatuje rumem.
„Wiedziałem, że jest pijany!“ mówił pan Nupkins. „Poznałem to po jego błyszczących oczach jak tylko wszedł do pokoju! Zauważył pan jak mu błyszczały oczy, panie Jinks?“
„Naturalnie, panie burmistrzu!“
„Nie miałem dzisiaj od rana kropli w ustach!“ tłumaczył się konstabl, który był najtrzeźwiejszy pod słońcem.
„Jak śmiesz łgać mi w oczy!“ oburzył się pan Nupkins.
„Oczywiście, panie burmistrzu“, odpowiedział pan Jinks.
„Panie Jinks, aresztuję tego człowieka za ubliżenie mi! Napisz pan odpowiedni rozkaz!“
I konstabl byłby był aresztowany, gdyby nie to, że pan Jinks, doradca pana Nupkinsa, znający prawo lepiej od niego (miał trzyletnią praktykę w biurze jednego z adwokatów miejscowych), powiedział cicho do burmistrza, że tak być nie może. Wobec tego burmistrz palnął długą mowę i oznajmił, że przez wzgląd na rodzinę konstabla zmienia wyrok i, po udzieleniu mu nagany, zwalnia go ze służby. Potem przez pół godziny jeszcze łajał konstabla i wkońcu kazał mu odejść. Zaś Grummer, Dubbley i Muzzle oraz inni konstable szeptem unosil się nad wielkodusznością Nupkinsa.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/112
Ta strona została przepisana.