„Kto tam?“
„To nie Hiob“, pomyślał pan Pickwick, przyciskając się do ściany. „To głos kobiecy“. Zaledwie doszedł do lej konkluzji, gdy okno na pierwszem piętrze otworzyło się i trzy czy cztery kobiece głosy powtórzyły to samo pytanie.
Pan Pickwick nie śmiał się ruszyć. Widoczne było, że wszyscy w domu pobudzili się. Postanowił więc pozostać w miejscu, gdzie był ukryty, dopóki wszystko nie uspokoi się, następnie zaś chciał zrobić nadludzki wysiłek, by albo przeskoczyć przez mur, lub zginąć.
Jak wszystkie postanowienia pana Pickwicka, tak i to było najlepsze, jakie w obecnem położeniu mógł uczynić; ale, na nieszczęście, opierało się ono na przypuszczeniu, że mieszkańcy domu nie ośmielą się otworzyć drzwi. Jakże więc mocno rozczarował się nasz filozof, usłyszawszy, że odsuwają się zasuwki i, widząc, jak drzwi otwierają się zwolna ale coraz szerzej. Wykonał wtedy odwrót krok za krokiem, aż do swego kąta, ale napróżno tulił się do ściany: objętość jego osoby nie pozwoliła drzwiom się otworzyć całkowicie.
„Kto tam?“ krzyknął ze schodów liczny chór cienkich głosów. Składały się nań głosy: starej panny, przełożonej zakładu, trzech guwernantek, pięciu sług rodzaju żeńskiego i trzydziestu pensjonarek, nawpół ubranych i okrytych całym lasem papilotów.
Jak łatwo można się domyśleć, pan Pickwick nie odpowiedział na to: „kto tam?“, a wtenczas chór zaczął z innego tonu, zawodząc: „Boże! Boże! Ja się tak boję!“
„Kucharko!“ powiedziała stara panna z wielką godnością na najwyższym stopniu schodów, ztyłu za całą grupą. „Kucharko! Dlaczego nie wyjdziesz do ogrodu?“
„Ach, proszę pani! Nie mam najmniejszej chęci do tego!“
„Boże! Boże! Jaka ograniczona!“ krzyknęło trzydzieści pensjonarek.
„Kucharko!“ powtórzyła stara panna z wielką godnością, „proszę nie rezonować! Każę ci natychmiast zobaczyć, co się dzieje w ogrodzie!“
Teraz kucharka poczęła płakać; jedna ze służących powiedziała, że nie godzi się tak postępować z ludźmi, i za taką buntowniczą uwagę natychmiast wymówiono jej służbę.
„Kucharko! Czy słyszysz?“ krzyknęła stara panna, tupiąc nogą.
„Kucharko! Czy słyszysz, co pani mówi?“ krzyknęły wszystkie trzy guwernantki.
„Co za nędzna istota!“ krzyknęło trzydzieści pensjonarek.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/15
Ta strona została przepisana.