pod poduszkę, co pozwala zobaczyć we śnie swego przyszłego męża; wszystko to wywołało mnóstwo żartów i rumieńców.
„Panie Miller, szklaneczkę wina!“ rzekł pan Pickwick do swego dawnego znajomego, gentlemana z głową podobną do gruszki.
„Z największą przyjemnością“, odrzekł tenże uroczystym tonem.
„Czy pozwolą panowie i mnie przyłączyć się do kompanji?“ rzekł stary duchowny.
„I mnie także“, dodała jego żona.
„I mnie także! I mnie także!“ zawołało z końca stołu dwóch ubogich krewnych, którzy jedli i pili ile wlazło, śmiejąc się ze wszystkiego, co kto mówił.
Pan Pickwick, rozpromieniony uprzejmością, wyrażał szczerze swoje zadowolenie po każdem nowem przystąpieniu do toastu, poczem, wstając nagle, zawołał:
„Panowie i panie!“
„Słuchajcie! Słuchajcie! Słuchajcie!“ krzyknął Sam, uniesiony ogólną egzaltacją.
„Niech wejdą wszyscy domownicy“ rzekł stary Wardle, i dajcie każdemu po szklance wina, by wypili z nami toast. Pickwick! Słuchamy“.
Wśród powszechnej ciszy, pan Pickwick zaczął:
„Panowie! I panie!... Nie... nie, nie powiem: panowie i panie; powiem raczej: moi przyjaciele! Moi kochani przyjaciele — jeżeli damy pozwolą na to...“
Tu panu Pickwickowi przerwały huczne oklaski dam, którym zawtórowali mężczyźni, a podczas których właścicielka czarnych oczu wyraźnie oświadczyła, że uściskałaby tego kochanego pana Pickwicka; pan Winkle z wielką galanterją zapytał, czy nie możnaby zrobić tego przez prokurę, ale młoda czarnooka dama odpowiedziała mu: „Jeszcze czego“, chociaż tej odpowiedzi towarzyszyło spojrzenie, wyraźnie mówiące: „Spróbuj“.
„Moi kochani przyjaciele!“ zaczął znów pan Pickwick, „wznoszę zdrowie nowożeńców, niech Bóg im błogosławi! (Łzy i oklaski). Mój młody przyjaciel, Trundle, jest, jak sądzę, zacnym i dzielnym młodzieńcem, a wiem, że jego żona jest bardzo miłą i zacną osobą, zdolną przenieść w inną sferę szczęście, które roztaczała dokoła siebie w ciągu lat dwudziestu w domu rodzicielskim (tu pyzaty chłopiec wybuchnął wielkim płaczem, na co Sam ujął go za kołnierz i wyprowadził z pokoju). Chciałbym“, mówił dalej pan Pickwick, „chciałbym być dość młody, by zostać mężem jej siostry (oklaski). Ale ponieważ tak nie jest, cieszę się, iż jestem dość stary, by być ojcem obu, aby nie podejrzewano mnie o jakie ukryte zamiary, jeżeli powiem, że je
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/150
Ta strona została przepisana.