Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/153

Ta strona została przepisana.

następna para — change — powtórzenie całej figury — nowe zaproszenie, by rozpocząć turę.
Potem następna para i znów następna i jeszcze następna — nie, czegoś tak wspaniałego jeszcze nie widziano; a wkońcu, gdy przetańczył ze wszystkimi i wszystkich czternaście par z kolei zajmowało miejsce starej damy a pani pastorowa zastąpiła wkońcu babkę, pan Pickwick nie ustępował, chociaż już jego wysiłków nie było potrzeba; i jak długo grała muzyka, on tańczył bezustannie, uśmiechając się do swej tancerki z niesłychaną uprzejmością.
Na długo przed tem, zanim pan Pickwick skończył swój taniec, nowożeńcy wynieśli się cichaczem. Pomimo to jednak po niejakim czasie wszyscy pozostali zasiedli do sutej wieczerzy, po której długo jeszcze biesiadowano za stołem. To też gdy pan Pickwick na drugi dzień obudził się dość późno, niejasno tylko przypomniał sobie, iż z osobna i poufnie zaprosił około czterdziestu pięciu osób na obiad do oberży pod “Jerzym i Jastrzębiem“, co, jak sam słusznie uznawał, dowodziło w sposób prawie niezaprzeczony, iż ubiegłej nocy nietylko tańczył.
Następujący dzień przeszedł również wesoło, a gdy nadszedł wieczór, Sam zapytał Emmy:
„Więc, mówi panna, że cała rodzina zbierze się na zabawę w kuchni?“
„Tak, panie Weller“, odrzekła Emma. „Zawsze tak obchodzimy wigilję Bożego Narodzenia. Nasz pan nie zaniedbałby tego zwyczaju za nic“.
„Wasz pan ma wogóle bardzo zdrowy sąd o wszystkiem. Nigdy nie widziałem człowieka tak rozsądnego i takiego skończonego gentlemana“.
„Wielka prawda“, odrzekł pyzaty chłopiec, mięszając się do rozmowy. „Trzyma śliczne wieprzki“.
A gdy to mówił, pewien rodzaj zachwytu błyszczał mu w oczach.
„A! Przebudziłeś się!“ zawołał Sam.
Pyzaty chłopiec kiwnął głową.
„Otóż, powiem ci, mój ty młody boa dusicielu“, zaczął znowu Sam z naciskiem, „że jeżeli nie będziesz spał trochę mniej i jeżeli nie postarasz się mieć trochę więcej ruchu, to gdy staniesz się już mężczyzną, narazisz się na taką samą nieprzyjemność, na jaką naraził się stary gentleman z harcapem“.
„Cóż mu się stało?“ zapytał Joe niepewnym głosem.
„Zaraz ci powiem. Była to jedna z tak obszernych osobistości, jakich niewiele; poprostu byk tuczny, który od czterdziestu pięciu lat nie widział własnych swych butów“.
„Wielki Boże!“ zawołała Emma.