Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

„Sam!“ zawołał pan Pickwick, poprawiając kołdrę.
„Słucham pana“, odpowiedział sługa.
Nastąpiło milczenie; Sam poprawił świecę.
„Sam!“ powtórzył pan Pickwick, jakby z rozpaczliwym wysiłkiem.
„Słucham pana“, powtórzył sługa.
„Gdzie jest ten Trotter?“
„Hiob, panie?“
„Tak“.
„Pojechał“.
„Ze swym panem, jak sądzę“.
„Z panem, czy kolegą, czy... już nie wiem z kim. Razem drapnęli. To dobra parka, panie!“
„Jingle zwietrzył mój projekt i wyprawił tego łotra, by nas wywieść w pole“, rzekł pan Pickwick, którego te wyrazy niemal dławiły.
„Akurat tak, panie“.
„Wszystko to było zmyślone“.
„Od początku do końca, panie. Wyfrycowano nas. W każdym razie, bardzo sprytnie“.
„Nie sądzę, by drugi raz potrafili nam się tak łatwo wymknąć, Samie?“
„I ja nie sądzę, panie“.
„Gdzie tylko spotkam tego Jingle“, zawołał pan Pickwick, podnosząc się i zadając poduszce straszliwy cios. „nietylko, że go zdemaskuję, jak na to zasługuje, ale ukarzę własnoręcznie. Tak! Zrobię to, albo nie nazywam się Pickwick!“
„A ja, jak pochwycę tego mazgaja z czarną czupryną, to, jeżeli mu nie wydobędę rzeczywistej wody z jego ślepiów, nie nazywam się Weller. — Dobranoc panu!“

Rozdział siedemnasty.
Wykazuje, że atak reumatyzmu w niektórych wypadkach może pobudzić do czynności twórczych.

Chociaż pan Pickwick mógł wytrzymać wiele pracy i znużenia, nie ostał się jednak skombinowanym atakom nieprzyjaznych wypadków, na jakie ostatecznie naraził się. Niebezpieczna to i niezwykła rzecz moknąć na deszczu w nocy a potem schnąć w zamkniętym gabinecie. Pan Pickwick musiał się więc położyć do łóżka, gdyż uległ napadowi reumatyzmu.
Ale chociaż siły wielkiego męża zmożone były cierpieniem, duch zachował swój dawny wigor. Myślał, jak dawniej, sprężyście a dobry humor powrócił mu. Opuściło go nawet pewne zmieszanie, które wywołała ostatnia przy-