„Domyślam się“, odrzekł pan Pickwick z zainteresowaniem.
„Rzeczy, któreby przeszyły czułe serce pana i wyszły drugą stroną. Nie znajdzie pan tam żebraków z zawodu — ci umieją sobie radzić — a tylko młodych nędzarzy, mężczyzn i kobiety, dopiero początkujących; wogóle są to biedacy, bez przytułku, zmęczeni, umierających z głodu i tarzający się z bólu po kątach tego smutnego miejsca; biedacy, których nie stać nawet na miejsce w sznurku dwupensowym“.
„Cóż to jest sznurek dwupensowy?“
„Oberża, panie, w której za łóżko płaci się dwa pensy za noc...“
„Dlaczegóż takie łóżko nazywa się sznurkiem?“
„Ach, jakiż pan jeszcze niedoświadczony! Gdy gentlemani, utrzymujący te hotele, otworzyli swoje bazary, urządzali łóżka na podłodze; ale w ten sposób nie robili interesów. Zamiast spać tyle, ile należy się za dwa pensy, lokatorowie barłożyli się tam przez pół dnia. To też teraz właściciele mają sznurki i zawieszają łóżka na trzy stopy nad podłogą, a same łóżka są płócienne“.
„No?“
„A no! Korzyść widoczna. Co rano, o szóstej, spuszczają sznurki — i bęc! wszyscy lokatorowie już na ziemi. To doskonale budzi: wszyscy nabierają dobrego humoru i wynoszą się jak przyzwoici ludzie... Za pozwoleniem Pana“, rzekł Sam, przerywając swe opowiadanie, „czy to nie Bury?“
„Tak jest“, odparł pan Pickwick.
Wkrótce potem dyliżans potoczył się po czystych ulicach schludnego miasteczka i stanął przed oberżą przy szerokiej ulicy, prawie naprzeciw starego opactwa.
„To oberża pod „Aniołem“, rzekł pan Pickwick, spoglądając na szyld. „Tu wysiądziemy, Samie. Ale musimy postępować ostrożnie. Zażądaj osobnego pokoju i nie wymieniaj mego nazwiska, rozumiesz mnie?“
„Jak wyrocznię, panie“, odrzekł Sam, mrugając znacząco. Potem zabrał rzeczy pana Pickwicka, które w pośpiechu rzucił do tylnej skrzyni, gdy wsiadali do eatanswillskiego dyliżansu, i znikł, by spełnić dane mu polecenia. Osobny pokój łatwo się znalazł a pan Pickwick bezzwłocznie został doń wprowadzony.
„Teraz, Samie“, rzekł filozof, „trzeba przedewszystkiem...“
„Zamówić obiad“, dorzucił Sam; „już późno“.
„Masz słuszność“, odrzekł pan Pickwick, spoglądając na zegarek. „.Masz słuszność, Samie“.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/5
Ta strona została skorygowana.