gralną część biurka, przy którem siedziała i która czuła i myślała tyle właśnie, co ono. Po upływie kilku minut wszedł pan Dodson, osoba otyła i barczysta, o ostrem spojrzeniu i wielkim głosie. Rozmowa zaczęła się natychmiast.
„Pan Pickwick“, rzekł pan Fogg do swego wspólnika.
„A! Oskarżony w procesie Bardell et Pickwick“.
„Tak jest“, odrzekł filozof.
„Co pan nam proponuje?“ zapytał Dodson.
„A!“ zawołał Fogg, wkładając ręce do kieszeni i rzucając się na krzesło. „Co pan proponuje, panie Pickwick?“
„Cicho, Fogg“ powiedział Dodson. „Niech pan Pickwick mówi“.
„Przyszedłem tu“ odrzekł mędrzec, spoglądając łagodnie na obu, „przyszedłem tu, by wynurzyć panom wielkie zdumienie, jakiego doznałem otrzymawszy ich list, i zapytać, jaki może być powód procesu przeciwko mnie?“
„Powód?!“ zaczął Fogg, ale powstrzymał go Dodson.
„Panie Fogg“, powiedział Dodson. „Ja mówię“.
„Przepraszam pana, panie Dodson“, powiedział pan Fogg.
„Jaki powód?“ spytał pan Dodson, przybierając minę wysoce moralną. „O powód niech pan spyta własne sumienie. My rządzimy się wyłącznie oświadczeniami naszej klijentki. Oświadczenia te mogą być fałszywe lub prawdziwe. Wiarogodne lub niewiarogodne. Jeżeli są prawdziwe, to są tem samem wiarogodne; nie waham się oznajmić panu, że podstawy naszego oskarżenia są mocne i nie dam niemi wstrząsnąć! Pan może być człowiekiem albo bardzo nieszczęśliwym, albo bardzo przewrotnym. Ale gdyby mię pod przysięgą, jako sędziego, spytano, co o tem sądzę, mógłbym powiedzieć tylko jedno“. Tu Dodson, z miną obrażonej cnoty, wyprostował się całą swą postacią, poczem spojrzał na Fogga, który wsadził głębiej ręce go kieszeni i, potrząsając głową, powiedział z miną mędrca: „Naturalnie!“
„Otóż panie“, powiedział Pickwick, a wyraz boleści wykrzywił jego rysy, „zapewniam pana że mam tylko ogromnego pecha, przynajmniej w tej sprawie!“
„Mam nadzieję że tak“, powiedział Dodson. „Spodziewam się, że tak. Jeżeli pan jest rzeczywiście niewinny w tej sprawie, jest pan najbardziej pechownym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widziałem. Cóż pan na to, panie Fogg?“
„Jestem pańskiego zdania“, powiedział pan Fogg, uśmiechając się niedowierzająco.
„Pozew, dotyczący tej sprawy“ ciągnął Dodson „wydany został według przepisów. Panie Fogg, gdzie księga Praecipe?“
„Proszę“, powiedział pan Fogg, podając wielką księgę oprawną w pergamin.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/52
Ta strona została skorygowana.