komiczne piosenki i nikogo nie puszcza do siebie. Ale zaraz skończy, proszę jaśnie pana!“
Zaledwie czerwonowłosy chłopak skończył mówić, gdy hałaśliwe bicie w stoły i dzwonienie w szklanki dało znać, że pieśń została skończona. Pan Pickwick, wyraziwszy życzenie, aby Sam dowoli dogodził sobie w szynkowni, pozwolił się zaprowadzić do pana Lowtena.
Po zaanonsowaniu, że „gentleman chce mówić z jaśnie panem“, tłusty młody człowiek, który wypełniał sobą krzesło u szczytu stołu, z pewnem zdumieniem spojrzał w kierunku, skąd dochodził głos. Zdumienie młodego człowieka nie zmniejszyło się bynajmniej, kiedy oczy jego spoczęły na indywiduum, którego przedtem nigdy w życiu nie widział.
„Bardzo przepraszam“, powiedział pan Pickwick, „i przykro mi, że przeszkadzam także reszcie gentlemanów, ale przybywam w bardzo ważnej sprawie. Jeśli pan pozwoli zająć sobie pięć minut czasu, tu w kąciku, będę panu niezmiernie wdzięczny“.
Tłusty młodzieniec wstał i przesunąwszy swoje krzesło do kąta, tuż obok krzesła pana Pickwicka, uważnie wysłuchał jego bolesnej opowieści.
„A!“ rzekł po skończeniu, „Dodson i Fogg — twardą mają rękę! Kapitalni businesmani, ci Dodson i Fogg!“
Pan Pickwick przyznał, że Dodson i Fogg mają twardą rękę; potem pan Lowten ciągnął dalej:
„Perker wyjechał i wróci prawdopodobnie pod koniec tygodnia. Ale jeśli pan chce, żebyśmy zajęli się pańską sprawą, proszę mi zostawić koję pozwu, a ja zrobię wszystko, co potrzeba, zanim Perker wróci“.
„Właśnie poto przyszedłem“, powiedział pan Pickwick, podając mu dokument. „Jeżeli zajdzie coś niespodziewanego, zechce pan łaskawie napisać — poste restante, Ipswich“.
„Doskonale“, odpowiedział dependent pana Perkera, a zauważywszy, że spojrzenie pana Pickwicka wędruje ciekawie wzdłuż stołu, dodał: „Może się pan do nas przysiadzie na jakie pół godzinki? Mamy tu dzisiaj kapitalną kompanję. Jest tam główny dependent od Samkina i Greena, kancelista od Smithersa i Price’a, i jeszcze jeden od Pimkina i Thomasa, który na chwilę wyszedł — świetnie śpiewa piosenki! Jest jeszcze Jack Bamber i paru innych. Przybywa pan zapewnie ze wsi? Może zechce się pan do nas przysiąść?“
Ta doskonała sposobność studiowania natury ludzkiej była pokusą zbyt silną, aby pan Pickwick mógł się jej oprzeć. Pozwolił się tedy doprowadzić do stołu, gdzie go w odpowiedni sposób przedstawiono, i podano mu krzesło w sąsiedztwie prezydującego. Poczem pan Pickwick zażądał szklanki swego ulubionego płynu.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/60
Ta strona została przepisana.