Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/72

Ta strona została przepisana.

paczliwy krzyk. Nadsłuchiwał, czy się nie myli... krzyk powtórzył się, jeszcze bardziej rozpaczliwy — zerwał się na równe nogi i pobiegł w kierunku, skąd go krzyk dochodził.
„Sprawa była jasna: na brzegu leżała garstka odzieży, w niewielkiej odległości od niego sterczała nad falami głowa ludzka... Jakiś starszy człowiek, wyrywając sobie włosy z głowy, biegał po brzegu. Chory, któremu wróciły już siły, zrzucił surdut i pobiegł w stronę morza, mając zamiar skoczyć do wody i ratować tonącego.
„Na litość boską, prędzej, panie! Na pomoc! Na pomoc! Mój syn! Mój jedyny syn!“ zawołał stary rozpaczliwie, biegnąc ku niemu. „Jedyny mój syn umiera w moich oczach!“
„Usłyszawszy głos starego, nieznajomy zatrzymał się i stanął, skrzyżowawszy ręce na piersiach.
„Wielki Boże!“ zawołał stary, cofając się! „Heyling!“
Tamten uśmiechnął się milcząco.
„Heyling!“ wołał stary. „Mój drogi! Mój najdroższy! Spojrzyj! Popatrz!“ Nieszczęśliwy ojciec z trudem chwytał powietrze i pokazywał na miejsce, gdzie młodzieniec ostatkiem sił walczył o życie.
„Boże“, wołał stary. „Jeszcze krzyczy! Jeszcze żyje! Heyling! Wyratuj go!“
„Tamten uśmiechnął się znów i stał nieruchomo jak posąg.
„Skrzywdziłem cię!“ wołał starzec, padając na kolana i składając ręce. „Zemścij się! Weź moje życie! Zepchnij mię do wody i, jeżeli człowiek może nie walczyć o życie, umrę nie poruszywszy nogą ani ręką. Zrób to, Heyling, ale nie daj zginąć memu chłopcu! Nie pozwól, żeby umarł tak młodo, Heyling!“
„Słuchaj“, zawołał Heyling, chwytając starego za piersi. „Chcę życia za życie — i teraz mogę je wziąć! Dziecię moje umarło w oczach ojca, śmierć jego była o wiele boleśniejsza od śmierci tego młodego potwarcy, który nie wahał się skrzywdzić swojej siostry! Śmiałeś się, śmiałeś się w oczy swojej córce, kiedy... a teraz, kiedy śmierć dotyka ciebie — cierp! Coś myślał wtedy? Patrz! Patrz! Napatrz się teraz!“
„Tu wskazał na morze. Słaby krzyk nad powierzchnią wody. Ostatni rozpaczliwy wysiłek tonącego... fale poruszyły się... i miejsce, w której zginął tonący, wygładziło się tak, że trudno było poznać nawet, gdzie się to stało...


„W trzy lata później prywatny powóz zatrzymał się przed drzwiami adwokata, który w tych czasach nie cieszył się opinją zbyt skrupulatnego w interesach. Z karety lekkim krokiem wysiadł jakiś gentleman i oznajmił, że chce się