dziesięć razy głośniej. Mnie zaczyna już trochę rozpierać oburzenie, robię więc parę kroków naprzód i mówię: „Mój przyjacielu, czy to do mnie stosujesz tę obserwację?“ A on, zamiast przeprosić mię, jak to się praktykuje między gentlemanami, staje się jeszcze bardziej bezczelny. Nazywa mnie naczyniem, Sammy, naczyniem zatracenia i jakoś tam jeszcze tak, że aż krew się we mnie całkiem wzburzyła. Wydzielam mu tedy dwa czy trzy szturchańce, tyleż z drugiej strony czerwononosemu, potem wynoszę się. Wtedy to, chciałbym, byś słyszał wrzaski kobiet, Sammy, gdy wyciągały pasterza z pod stołu... — Ale oto i gubernator w swojej własnej osobie“.
Rzeczywiście, pan Pickwick wysiadł z powozu i wchodził na podwórze.
„Piękny poranek, panie“ powiedział pan Weller starszy.
„Bardzo piękny!“ odparł pan Pickwick.
„Rzeczywiście bardzo piękny“ dodał jakiś rudowłosy jegomość z wścibskim nosem i niebieskiemi okularami. Wygramolił się z powozu jednocześnie z panem Pickwickiem. „Pan jedzie do Ipswich?“
„Jadę“, odpowiedział pan Pickwick.
„Szczególny zbieg okoliczności. Ja również tam jadę!“
Pan Pickwick ukłonił się.
„Man pan miejsce zewnętrzne?“
Pan Pickwick skłonił się znów.
„Boże wielki! To szczególne! Ja także mam miejsce na imperale“, powiedział czerwonowłosy. „Więc będziemy podróżować razem!“ Poczem czerwonowłosy jegomość, który miał minę ważnego, sprytnego, tajemniczego człowieka (miał również zwyczaj mówiąc pochylać głowę, jak to robią ptaki), uśmiechnął się, jakgdyby udało mu się zrobić odkrycie, które uszczęśliwi cały świat.
„Miło mi, że będę w towarzystwie pana“, powiedział pan Pickwick.
„A!“ zawołał nowoprzybyły. „To doskonale się składa dla nas obu, prawda? Towarzystwo, widzi pan, towarzystwo, to... to rzecz zupełnie odmienna od samotności, prawda?“
„Jest to prawda, której niepodobna zaprzeczyć“, powiedział pan Weller, mieszając się do rozmowy z miłym uśmiechem. „Nazywam to jasnem postawieniem kwestji, jak powiedział hycel, kiedy kucharka zarzuciła mu, że nie jest gentlemanem“.
„A!“ powiedział czerwonowłosy gentleman, przyglądając się Wellerowi od stóp aż do głowy. „Czy to pański przyjaciel?“
„Właściwie nie“, powiedział pan Pickwick przyciszonym głosem, „To mój służący, ale pozwalam mu na pewną
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/78
Ta strona została skorygowana.