„Trochę pan nerwowy, co?“ spytał Weller senior, patrząc, jak pan Magnus gramoli się na dach dyliżansu.
„Tak... zawsze boję się o drobiazgi. — Ale teraz jest mi już dobrze... zupełnie dobrze!
„To całe szczęście!“ odrzekł pan Weller. „Sammy, dopomóż twemu panu wsiąść! Drugą nogą, panie, tak! Teraz podaj mi pan rękę! Hop! Musiałeś pan być lżejszy, gdyś był przy piersi u mamki!“
„To bardzo prawdopodobne!“ wesoło powiedział pan Pickwick, siadając.
„Skacz na kozioł, Sammy“, powiedział Weller. „No, William, otwieraj! Uwaga na sklepienie, panowie! Na głowy, jak się to mówi! Starczy, William!“ i dyliżans ruszył w kierunku Whitechapel, ku radości całej gawiedzi tej gęsto zaludnionej dzielnicy.
„Niezbyt miłe sąsiedztwo“ powiedział Sam, dotykając ręką kapelusza, od czego zwykle zaczynał rozmowę ze swoim panem.
„Rzeczywiście, Samie!“ powiedział pan Pickwick, patrząc na ciasne i ruchliwe uliczki, któremi przejeżdżali.
„Dziwne to, proszę pana“, ciągnął Sam, „że nędza i ostrygi zawsze idą w parze“.
„Nie rozumiem cię, Sam!“ powiedział pan Pickwick.
„Chcę powiedzieć, proszę pana“, tłumaczył się Sam, „że im biedniejsza dzielnica, tem większe wydaje się zapotrzebowanie na ostrygi. Proszę, niech pan spojrzy. Prawie w każdym domu stragan z ostrygami. Ulica jest formalnie zapchana niemi. Mam wrażenie, że kiedy nędza bardzo dokuczy komu, to wybiega on z mieszkania i z rozpaczy objada się ostrygami“.
„Oczywiście“, powiedział Weller starszy. „Tak samo jest z marynowanym łososiem“.
„To bardzo ciekawe fakty. Nigdy nie zauważyłem ich dotąd“, powiedział pan Pickwick. „Na pierwszym postoju zaraz to sobie zanotuję“.
Tymczasem dojechali do rogatki przy Mile End. Przez dalsze dwie czy trzy mile panowała głęboka cisza, poczem pan Weller starszy, odwracając się do pana Pickwicka, powiedział:
„A taki szczupak, to dobrze sobie żyje“.
„Kto?“ spytał pan Pickwick.
„Szczupak“.
„Co pan rozumie przez słowo: szczupak?” zapytał Piotr Magnus.
„Stary mówi o wartowniku przy rogatce”, wyjaśnił Weller młodszy.
„A! rozumiem!” powiedział pan Pickwick. „Bardzo ciekawe życie. Bardzo urozmaicone! Bardzo wygodne!”
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/80
Ta strona została skorygowana.