określić jako gapienie się na ulicę, i zwrócił się do pana Pickwicka. Przez chwilę przyglądał się gentlemanowi od stóp do głowy, poczem powiedział z emfazą:
„Nie“.
„Ani gentlemana nazwiskiem Snodgrass?“ pytał pan Pickwick.
„Nie“.
„Ani pana Winkle?“
„Nie“.
„Przyjaciele moi jeszcze nie przyjechali“, powiedział pan Pickwick. „Będziemy więc jedli obiad we dwóch. Proszę wskazać nam osobny pokój“.
Na to uprzejme żądanie korpulentny człowiek kazał posługaczom wnieść bagaże gentlemanów, a minąwszy długi i ciemny korytarz, wprowadził ich do wielkiego, paskudnie umeblowanego pokoju, w którym mały ogieniek na kominku robił bohaterskie wysiłki, by być wesołym, lecz tlił się zaledwie, poddając się smutkowi otoczenia. Po godzinie podano podróżnym kawałek ryby i porcję wołowiny, a gdy sprzątnięto ze stołu, pan Pickwick i pan Magnus przysunęli sobie krzesła do kominka, zamówili, dla dogodzenia oberżyście, butelkę porto, najgorszego, jakie kiedykolwiek pili, ale zato za najwyższą cenę, jaką kiedykolwiek zapłacili, — i poczęli popijać gorącą wodę z wódką dla dogodzenia sobie.
Pan Magnus z natury był bardzo rozmowny, zaś wpływ grogu tak nań podziałał, iż wypowiedział wszystko, co miał na sercu. Nagadawszy się o sobie, swej rodzinie, stosunkach, przyjaciołach i interesach, pan Magnus przez kilka minut wpatrywał się w milczeniu w twarz pana Pickwicka, a potem zapytał wstydliwie:
„A teraz, jak pan myśli, poco tu przyjechałem?“
„Daję panu słowo, iż nie potrafię tego odgadnąć; zapewne w jakim interesie“.
„Odgadł pan, ale niezupełnie. No, próbuj pan dalej!“
„Wybaczy pan, ale doprawdy, że nie potrafię, choćbym myślał całą noc“.
„No, no! Chi, chi!“ zaśmiał się pan Magnus, „co pan powie na to, gdy mu wyjawię, iż przyjechałem oświadczyć się pewnej damie! Chi, chi, chi! Co?“
„Odpowiem“, odrzekł nasz przyjaciel z najsłodszym uśmiechem, „odpowiem, iż prawdopodobnie powiedzie się panu“.
„O! Panie Pickwick! Czy doprawdy tak pan myśli?
„Tak myślę“.
„E! Żartuje pan!“
„Nie, nie żartuję!“
„Otóż, powiem panu w sekrecie, iż i mnie się tak zdaje. Nawet powiem panu, chociaż jestem zazdrosny jak tygrys,
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/82
Ta strona została przepisana.