Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/90

Ta strona została przepisana.

„I dlatego postanowiłem, choćbym miał sześć miesięcy mieszkać w tym domu, iż nigdy sam nie wyjdę z tego pokoju“.
„To najrozsądniejsze postanowienie, jakie pan mógł zrobić!“ odpowiedział pan Weller. „Pan powinien koniecznie mieć kogoś przy sobie, kiedy się pan wybiera na wizyty!“
„Co chcesz przez to powiedzieć, Samuelu?“ spytał pan Pickwick podnosząc się na łóżku i wyciągając ramię, jak gdyby i on miał coś jeszcze do powiedzenia. Ale nagle zmienił zamiar, odwrócił się i rzucił służącemu: „Dobranoc!“
„Dobranoc panu!“ powiedział Samuel... Wyszedłszy za drzwi, przystanął, pokiwał głową, przeszedł parę kroków, znów przystanął, zgasił świecę, znów pokiwał głową — i wkońcu udał się do swego pokoju, pogrążony w głębokich medytacjach.

Rozdział dwudziesty trzeci.
W którym pan Samuel Weller przygotowuje się energicznie do rozegrania meczu Weiler — Trotter.

Nazajutrz rano, po nocy, w której panu Pickwickowi wydarzyła się przygoda z damą w średnim wieku i papilotach, w małym pokoiku przy stajni siedział pan Weller starszy zajęty przygotowaniem do podróży. Siedział tak doskonale nieruchomo, jakby pozował do portretu.
Możliwe, że kiedyś profil pana Wellera miał wyraźny i ostry zarys. Oblicze jego jednak rozlazło się z czasem, do czego przyczyniło się dobre życie i skłonność do rezygnacji. Jędrne, mięsiste policzki zajęły wkońcu o wiele więcej miejsca, niż im natura przeznaczyła; to też gdy patrzyłeś na twarz pana Wellera z przodu, zaledwie dojrzeć mogłeś mały koniec rubinowego nosa. Broda jego, z tych samych przyczyn, przyjęła ów kształt, jaki zwykle określa się słowem „podwójna“. Cera pana Wellera przedstawiała tę szczególną mieszaninę barw, jaką spotykamy tylko u gentlemanów jego profesji i w niedopieczonym rostbefie. Szyję miał okręconą czerwoną chustką podróżną, która zlewała się z jego brodą w sposób tak wyjątkowy, że trudno było rozróżnić, gdzie kończą się fałdy skóry, a gdzie zaczynają się fałdy chustki. Ubrany był w kamizelkę w wielkie czerwone rzuty i zielony głęboko wycięty surdut, ozdobiony wielkimi guzami, z których dwa, przypadające na piersi, tak były szeroko rozstawione, że trudno je było zobaczyć jednocześnie. Włosy krótkie, szorstkie i czarne, niemal zakrywały szerokie pola niskiego, bronzowego kapelusza. Nogi odziane były w krótkie spodnie do kolan i w bronzowe, farbowane buty. Miedziany łańcuszek do