Zszedłszy do sali, w której dnia poprzedniego jadł obiad, pan Pickwick zastał tam pana Magnusa, który przechadzał się mocno wzruszony, i zauważył, że gentleman ten przywdział na siebie większą część garderoby, zawartej w dwóch torbach podróżnych i pudle, co się bardzo dodatnio odbiło na jego powierzchowności.
„Dzień dobry panu“, rzekł pan Magnus. „Jakże teraz wyglądam?“
„Okropnie niebezpiecznie“, odrzekł filozof, przypatrując się z uśmiechem ubiorowi konkurenta.
„O! Sądzę, że to poskutkuje, panie Pickwick; posłałem już mój bilet wizytowy“.
„Czy tak?“
„Tak, i otrzymałem odpowiedź, że ona czekać będzie na mnie o jedenastej. O jedenastej panie; to znaczy za kwadrans!“
„O! To już niedługo!“
„Tak, już niedługo... O! Panie Pickwick!“
„W takich razach pewność siebie jest ważną rzeczą“, rzekł pan Pickwick.
„A tak, panie. Ja mam wielką pewność siebie. Doprawdy, panie Pickwick, nie rozumiem, dlaczegobym miał mieć choć odrobinę obawy w tym wypadku. Bo, zresztą, cóż może być prostszego? Przecież niema w tem nic ubliżającego. Jest to sprawa, zależąca od wzajemnego porozumienia się, nic więcej. Mąż z jednej strony, żona z drugiej. Takie jest moje zdanie, panie Pickwick...“
„Zdanie bardzo słuszne. Ale śniadanie czeka na nas, panie Magnus“.
Zabrano się do śniadania; lecz pomimo swych przechwałek, pan Magnus był widocznie bardzo poruszony, co objawiało się sileniem się na żarty, stratą apetytu, skłonnością do przewrócenia imbryka i niepohamowaną chęcią spoglądania co dwie sekundy na zegar.
„Chi, chi, chi!“ krztusił się, udając wesołość; „już tylko dwie minuty, panie Pickwick. Czy nie jestem blady?“
„Niebardzo“.
Nastąpiło krótkie milczenie.
„Powiedz mi pan, panie Pickwick, czy w swoim czasie znajdował się pan kiedy w takiem położeniu jak ja dziś?“
„Chce pan wiedzieć czym się kiedy oświadczał?“ rzekł pan Pickwick.
„Tak“.
„Nigdy!“ odrzekł pan Pickwick z wielką energją, nigdy!“
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/97
Ta strona została przepisana.
Rozdział dwudziesty czwarty.
W którym dama w papilotach jest trwożliwa, a pan Magnus zazdrosny, co oddaje pickwickistów w szpony Prawa.