„Rzeczywiście, musiało zajść coś bardzo nadzwyczajnego, jeżeli któryś z moich przyjaciół zdecydował się napisać!“ powiedział Sam, z powątpiewaniem kiwając głową. „Zwykłe konwulsje, jak powiedział młodzieniec, gdy dostał ataku. To nie może być od starego“, dodał, patrząc w tym kierunku. „Pisze drukowanemi, bo nauczył się pisać z wielkich szyldów po karczmach... To bardzo dziwne! Kto mógł napisać ten list?!“
To mówiąc, Sam uczynił to, co czyni większość ludzi, gdy nie wie, od kogo pochodzi list: spojrzał na pieczęć, potem na adres, potem na odwrotną stronę koperty, potem na dopisek, jako na ostatnią deskę ratunku, chociaż mógłby równie dobrze zajrzeć do wnętrza i dowiedzieć się czegoś pewnego.
„Pisany na papierze ze złoconemi brzegami!“ powiedział Samuel, rozkładając list. „I zalakowany bronzowym lakiem i kluczem. No, jazda!“ Robiąc bardzo uroczystą minę, pan Weller przeczytał co następuje?
Do tego była dodana druga epistoła, opiewająca co następuje:
Na kopercie był adres: pan Weller esq. u pana Pickwicka. A w nawiasie w lewym kącie, jako instrukcja dla oddawcy „Bardzo pilne!“
„Hm!“ powiedział Sam. „To brzmi nobliwie! Nigdym nie słyszał, żeby gotowaną baraninę nazywano pogawędką! Ciekawym, jak mówią o pieczeni baraniej!“
Nie zastanawiając się jednak dłużej nad tą kwestją, Sam niezwłocznie stanął przed obliczem pana Pickwicka i prosił o urlop na wieczór: udzielono mu go. Otrzymawszy pozwolenie i klucz od bramy, Sam Weller wyszedł na chwilę przed oznaczoną porą i wolno poszedł w kierunku Queen-Square.