Zaledwie tam doszedł, ujrzał upudrowaną głowę pana Johna Smaukera, który, oparty o latarnię, palił cygaro w bursztynowej cygarniczce.
„Jak się pan ma, panie Weller?“ spytał pan John Smauker, uprzejmie zdejmując kapelusz jedną ręką a drugą łaskawie kiwając Samowi: „Jak się pan miewa?“
„Rozsądnie i zadawalniająco!“ odpowiedział Sam. „Ale jak pan się czuje, drogi panie?“
„Tak sobie!“ odpowiedział John.
„Bo pan za ciężko pracuje!“ zauważył Sam. „Bałem się o pana! Tak nie można! Tak nie można! Nie powinien pan dawać ucha tym szkodliwym podszeptom pracowitości!“
„Właściwie to nie to“, odpowiedział pan John Smauker, „a złe wino. Boję się, że przeholowałem!“
„O, czyżby?“ zainteresował się Sam. „To bardzo zły znak!“
„Widzi pan, panie Weller, pokusy!“ tłomaczył się John.
„Och, naturalnie!“
„Jestem zmuszony obracać się w najwyższem towarzystwie!“ westchnął Smauker.
„To straszne!“ ubolewał nad nim Sam.
„Inaczej nie można!“ mówił pan Smauker. „Jeżeli los skazał cię na życie publiczne i wysunął na publiczne stanowisko, wystawiony jesteś na pokusy, od których wolni są inni ludzie! Tak, tak, panie Weller!“
„Słowo w słowo to samo mawiał mój wujek, kiedy wystąpił na arenę publiczną!“ zawołał Sam. „A miał stary gentleman rację! Bo się zapił na śmierć coś w parę kwartałów!“
Pan Smauker spojrzał głęboko obrażony, że ośmielono się porównać go z tym śp. gentlemanem. Ale ponieważ oblicze Sama wyrażało kamienny spokój, darował mu nietakt i spojrzał łaskawiej.
„Może już pójdziemy?“ spytał pan Smauker, spojrzawszy na mosiężny czasomierz, spoczywający w głębi kieszeni, który wyciągnął na powierzchnię przy pomocy czarnego sznurka, na którego drugim końcu wisiał mosiężny klucz.
„Możemy“, powiedział Sam. „Bo jeszcze przepieką baraninę i będzie po zabawie!“
„Pija pan wody?“ spytał Smauker, gdy skręcił na High Street.
„Raz spróbowałem“.
„I co pan sądzi?“
„Że paskudna!“
„Nie lubi pan szczawy?“
„Nawet nie zauważyłem, że to szczawa? Dla mnie poprostu jechała starem żelastwem!“
„To się właśnie nazywa szczawa“, powiedział John Smauker ze zgorszeniem.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/103
Ta strona została przepisana.