twarzy, z którego można było odgadnąć, iż nie ma bynajmniej ochoty żartować.
„Doprawdy“, mówił dalej z wyrzutem, „bardzo miły z pana młodzieniec; wikłasz pan ciągle gubernatora w najrozmaitsze głupstwa, gdy gubernator postanowił sobie robić wszystko według zasad. Pan jesteś gorszy, niż Fogg. Oni są aniołami w porównaniu z panem“.
Ostatniej tej sentencji towarzyszyło uderzenie po kolanie, poczem Sam założył ręce z miną pogardliwą i pochylił się na krześle, jakby czekając na obronę przestępcy.
„Mój poczciwy Samie“, rzekł pan Winkle, podając mu rękę, „szanuję twe przywiązanie do mego zacnego przyjaciela; szczerze mówię, że jestem bardzo zmartwiony tem, iż nabawiłem go niepokoju. No, Samie, no!“
Gdy to mówił, zęby szczękały mu z zimna, gdyż przez cały ciąg lekcji Wellera, stał w nocnem ubraniu.
„To dobrze“, odrzekł Sam gniewnym tonem, ściskając wszakże z szacunkiem podaną sobie rękę; „bardzo dobrze, jeżeli kto wkońcu przyznaje się, że zawinił. Ale ja, gdybym mógł, tobym nikomu nie robił przykrości; takie jest moje zdanie“.
„Rozumie się, Samie, rozumie się. A teraz idź spać; pomówimy o tem jutro“.
„Przykro mi, panie, ale nie mogę iść spać“.
„Nie możesz?“
„Nie, nie mogę“, odrzekł Sam potrząsając głową; „nie mogę...“
„Przecież nie chcesz jechać tej nocy?“ zawołał pan Winkle mocno zdziwiony.
„Nie odjadę, chybaby pan żądał tego koniecznie... ale pokoju tego także nie mogę opuścić. Rozkazy gubernatora są stanowcze“.
„No, no, Samie; muszę pozostać tu parę dni, a co więcej, trzeba, żebyś i ty został, by mi dopomóc, gdyż chcę się zobaczyć z pewną damą... panną Allen, Samie. Przypominasz ją sobie?“
Ale w odpowiedzi na wszystkie te nalegania, Sam tylko energicznie potrząsnął głową, odpowiadając ze stanowczością: „To być nie może“.
Nakoniec, po wielu argumentacjach i wywodach ze strony pana Winkle, po szczegółowem przedstawieniu wszystkiego, co zaszło podczas ostatniego widzenia się z panem Dowlerem, wierny sługa zawahał się. Wreszcie obie strony zawarły układ, którego główne artykuły przedstawiały się następująco:
Sam oddali się i pozostawi pana Winkle w wolnem posiadaniu jego pokoju, pod warunkiem, iż wolno mu będzie zamknąć drzwi wchodowe i zabrać klucz ze sobą, z zastrze-
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/123
Ta strona została przepisana.