Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/131

Ta strona została przepisana.

„Jest podejrzenie, że dawniejsza miłość wpływa na upór pani“ powiedział Sam. „Niech się pani lepiej zobaczy z panem Winkle“.
„Ale Jak? Kiedy?“ zawołała Arabella. „Nie śmiem sama opuścić tego domu! Mój brat jest taki niedobry, taki nierozsądny! Czuję, że się pan musi dziwić, że w taki sposób z panem rozmawiam, panie Weller, ale... jestem bardzo nieszczęśliwa, bardzo!“ tu panna Arabella zapłakała tak gorzko, że Sam poczuł przypływ rycerskich uczuć.
„I pani dziwić się może, że mówię z nią tak otwarcie“, powiedział Sam z przejęciem. „Ale zapewniam panią, że gotów jestem zrobić wszystko, by sprawa poszła gładko. A jeżeli zajdzie potrzeba wyrzucenia którego z rzezignatów, albo i obu, za okno, służę chętnie!“ to mówiąc Sam zakasał rękawy, chcąc dać w ten sposób do zrozumienia, że gdyby któryś z tych panów spadł przypadkiem z muru, Sam gotów natychmiast przystąpić do dzieła.
Chociaż te oznaki gotowości bardzo jej pochlebiały, Arabella rezolutnie odrzuciła ofertę pana Samuela (Sam uważał, że postąpiła lekkomyślnie). Przez jakiś czas nie chciała naznaczyć widzenia panu Winkle. Ale wkońcu, gdy rozmowie groziło już przerwanie przez osobę trzecią, szybko dała mu do zrozumienia (nie szczędząc dowodów wdzięczności), iż nie jest rzeczą wykluczoną, że nazajutrz będzie wieczorem w ogrodzie o godzinę później niż dzisiaj. Sam doskonale zrozumiał sens tych słów. Arabella, obdarzywszy go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, oddaliła się wdzięcznie, pozostawiając Sama pod wrażeniem swojej piękności, zarówno duchowej jak cielesnej.
Zeszedłszy ostrożnie z muru i nie omieszkawszy poświęcić nieco czasu swoim własnym sprawom tego samego autoramentu, pan Weller jak najszybciej udał się do Bush, gdzie jego długa nieobecność wywołała mnóstwo domysłów i pewnego rodzaju niepokój.
„Musimy być ostrożni“, powiedział pan Pickwick wysłuchawszy opowieści Sama. „Nie ze względu na nas, ale na młodą damę. Musimy być chytrzy!“
„My?!“ zawołał pan Winkle z naciskiem.
Wyraz zgorszenia, jakie to my wywołało na obliczu pana Pickwicka, natychmiast roztopił się we właściwej mu łagodności. Odpowiedział:
„A my! Pojadę z tobą!“
„Pan?“ zawołał pan Winkle.
„Ja“, łagodnie odpowiedział pan Pickwick. „Pozwalając ci na zobaczenie się z sobą, młoda dama popełniła może bardzo naturalny, ale niemniej nieostrożny krok. Jeżeli jednak przy waszem widzeniu będę ja, milczący przyjaciel, który