strem i mnóstwem starych sztychów. Tam, podczas gdy mu przygotowywano śniadanie, miał przyjemność słyszeć nad głową panią Namby, grającą na fortepianie. Razem ze śniadaniem pojawił się pan Perker.
„Aha, kochany panie!“ zawołał mały pełnomocnik; „nakoniec wsadzono pana! No, no! Nie bardzo nas to martwi, gdyż przekona się pan o niedorzeczności pańskiego postanowienia. Ułożyłem wykaz kosztów i opłat, i dobrze będzie, gdy, nie odkładając, uporządkujemy to. Jak pan myśli, kochany panie? Czy sam pan napisze zlecenie do wypłaty, czy też ja to mam zrobić?“
To mówiąc, Perker zacierał ręce z przesadnem zadowoleniem, ale po chwili, gdy zauważył wyraz twarzy pana Pickwicka, z niepokojem spojrzał na Sama.
„Perker“, rzekł filozof, „proszę cię, nie mówmy o tem. Nie widzę potrzeby zostawać tu dłużej i dziś jeszcze przeniosę się do więzienia“.
„Nie może pan przenosić się do Whitecross, kochany panie“, zawołał mały pełnomocnik, „to niepodobna! Po sześćdziesiąt łóżek w jednej sypialni, a bramy są zamknięte przez szesnaście godzin w ciągu doby!“
„Więc pójdę do innego więzienia, jeżeli to być może“, odrzekł pan Pickwick; „jeżeli nie, to tak urządzę się, jak będę mógł najlepiej“.
„To już niech pan wybierze więzienie przy Fleet-Street“.
„Dobrze. Pojadę tam po śniadaniu“.
„Powoli, powoli, kochany panie“, rzekł zacny pełnomocnik. „Niema potrzeby tak bardzo spieszyć się tam, skąd każdy radby wyrwać się jak najprędzej. Trzeba wpierw otrzymać habeas corpus i załatwić wiele innych formalności“.
„Bardzo dobrze“, odparł pan Pickwick, z niczem niewzruszoną cierpliwością. „Więc o drugiej zjemy tu befsztyki. Zajmij się tem, Samie“.
Pan Pickwick pozostał niewzruszony pomimo przedstawień i wywodów pana Perkera. Befsztyki ukazały się i znikły we właściwym czasie. Następnie czekano parę godzin na pana Namby, który miał u siebie na obiedzie parę dystyngowanych osób i żadną miarą nie mógł ich opuścić.
Dwuch było sędziów w Sergeant Inn: jeden przy Kings Bench, drugi przy Common Pleas. Jeżeli sądzić można po ilości dependentów, uwijających się z papierami, to mieli oni mnóstwo spraw do załatwienia. Kiedy dojechali do niskiego sklepienia, tworzącego wjazd do Inn, Perker zatrzymał się chwilę przy woźnicy, omawiając z nim kwestję zapłaty i reszty. Pan Pickwick stanął nieco z boku i z ciekawością przypatrywał się ludziom, którzy wchodzili i wychodzili z bramy.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/142
Ta strona została przepisana.