A może też zechce pan łyknąć porteru? Pozwól mi pan, bym miał to szczęście zawiesić pańską szlafmycę!“
Mówiąc to, orator zerwał rzeczony przedmiot z głowy pana Pickwicka i w oka mgnieniu osadził ją na czole pijanego draba, który nie przestawał śpiewać w możliwie najmelancholijniejszych tonach, zapewne w przekonaniu, iż zachwyca całe towarzystwo.
Pomimo całego dowcipu, jaki zawiera zerwanie komuś szlafmycy i osadzenie jej na głowie nieznajomego brudasa, był to niewątpliwie żart dość natrętny. Zapatrując się na rzecz z tego punktu widzenia, pan Pickwick, nie zawiadamiając poprzednio o swych zamiarach, błyskawicznie wyskoczył z łóżka i potężnie palnął Zefira w brzuch, pozbawiając go w ten sposób znacznej ilości powietrza, które było związane z tem uroczem imieniem, poczem odebrał swoją szlafmycę, włożył ją sobie na głowę i śmiało stanął w postawie odpornej.
„Teraz“, zawołał dysząc zarówno z gniewu, jak i niesłychanego wysiłku, „występujcie obaj! Obaj razem!“
Po tem śmiałem wyzwaniu, zacny gentleman nadał swym zaciśniętym pięściom ruch rotacyjny, by zaimponować przeciwnikom tą demonstracją swej gotowości.
Czy to z powodu wielce skomplikowanego sposobu, w jaki pan Pickwick wyskoczył z łóżka, by się rzucić na tancerza, czy też z powodu niezwykłej odwagi, jaką okazał — nie wiemy, dość, że sprawił wielkie wrażenie na swych przeciwnikach, gdyż ci, zamiast popełnić morderstwo, jak się tego filozof spodziewał, zatrzymali się, spojrzeli po sobie i wkońcu wybuchnęli śmiechem.
„No, no, zuch z pana!“ rzekł Zefir. „Właź pan do łóżka, bo się nabawisz reumatyzmu. Spodziewam się, że nie ma pan do mnie żalu“, mówił dalej, podając panu Pickwickowi rękę, mogącą całkowice zapełnić jedną z tych rękawic blaszanych, jakie widzimy nad sklepami rękawiczników.
„Bynajmniej“, odrzekł pan Pickwick dość raźno, teraz bowiem, gdy przeszło wzburzenie, poczuł zimno w nogach.
„Zrób pan i mnie ten honor“, rzekł gentleman z faworytami, również podając mu swą prawicę.
„Z wielką przyjemnością“, odpowiedział filozof, włażąc do łóżka i ściskając podane ręce.
„Nazywam się Smangle“, rzekł gentleman z faworytami.
„A!“ odpowiedział pan Pickwick.
„A ja Mivins“, rzekł gentleman w pończochach.
„Bardzo mię to cieszy“, odparł pan Pickwick.
„Hm“, zakaszlał pan Smangle.
„Czy pan co powiedział?“ zapytał pan Pickwick.
„Nie“, odpowiedział tamten.
„Widocznie zdawało mi się“, zauważył pan Pickwick.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/156
Ta strona została przepisana.