Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/177

Ta strona została przepisana.

gdyż zapomniał go zdjąć. Osoba ta pożałowała swej porywczości, w tej samej bowiem chwili wydała kilka nieartykułowanych okrzyków zdziwienia, pochwyciła za rękę stangreta, wyprowadziła go z sali i po dużym wysiłku, zdjęła mu kapelusz.
„Samiwel!“ zawołał Weller, ujrzawszy światło dzienne a z niem razem i swego wybawcę.
Sam kiwnął głową...
„To ty jesteś tym miłym chłopcem, który pomny swych obowiązków — prawda?“ — rzekł pan Weller, „swemu rodzonemu ojcu na jego stare lata wbija kapelusz na głowę!“
„A skąd miałem wiedzieć, że to ty? Czy myślisz, że mogłem cię poznać po ciężarze twoich nóg?“
„Prawda i to, Samiwelu“, odrzekł Weller, zupełnie ułagodzony. „Ale co ty tu porabiasz? Twój gubernator nic tu nie zyska. Tu nie unieważnią wyroku, nie unieważnią, Sammy!“
I Weller potrząsnął głową z jurydyczną powagą.
„Cóż to za babskie gadanie!“ zawołał Sam. „Ciągle ze swoim wyrokiem i alibi! Kto ci tu mówi o wyroku?“
Weller nic nie odpowiedział, ale powtórnie potrząsnął głową w jeszcze bardziej uczony sposób.
„Nie ruszaj tak mózgownicą, jeżeli nie chcesz, by ci wyskoczyła z zawiasów“, mówił dalej zniecierpliwiony Sam.
„Gadaj teraz rozumnie. Szukałem cię wczoraj wieczór pod Markizem Granby“.
„A markizę widziałeś?“ zapytał Weller, wzdychając.
„Widziałem“.
„Jakże wygląda moje kochanie?“
Bardzo dziwnie. Zdaje mi się, że gubi się powoli rumem i innemi medykamentami tego rodzaju“.
„Tak myślisz, Sammy?“ zapytał Weller poważnym tonem.
„Tak myślę“, odparł syn.
Weller pochwycił syna za rękę, uścisnął ją, potem puścił; podczas tej manipulacji, rysy jego nie wyrażały ani obawy, ani smutku, ale raczej jakąś słodką rozkoszną nadzieję. Cień oddania a nawet radości przemknął przez jego twarz, gdy mówił:
„Nie jestem tego zupełnie pewny, Sammy, nie chcę więc nazbyt oddawać się nadziei, by potem nie rozczarować się, ale zdaje mi się, mój chłopcze, zdaje mi się, że pasterz zachorował na wątrobę“.
„Czy źle wygląda?“ zapytał Sam.
„Nadzwyczaj blado, z wyjątkiem nosa, który jest bardziej czerwony niż zwykle. Apetyt ma nieszczególny; ale pije znakomicie“.