Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/43

Ta strona została przepisana.

„Dziękuję ci za te dowody przyjaźni “, odrzekł nieszczęśliwy Bob, „ale sądzę, iż dla uniknięcia zwady, najlepiej będzie się rozejść“.
„No i cóż, panie Sawyer?“ ozwał się znowu cierpki głos pani Raddle, „czy już się wynoszą ci bandyci?“
„Już, już, pani Raddle; szukają kapeluszy. Zaraz odejdą“.
„Odejdą!“ zawołała pani Raddle, wysuwając przez drzwi swą głowę, ozdobioną nocnym czepkiem, w chwili właśnie, gdy panowie Pickwick i Tupman wychodzili z pokoju. „Odejdą! A poco wogóle tu przychodzili?“
„Moja droga pani“, rzekł pan Pickwick, podnosząc głowę.
„Wynoś się pan, stary nicponiu“, odpowiedziała na to pani Raddle, szybko zdejmując czepek. „Taki dziad! Mógłby być ich ojcem! Stary rozpustnik! Pan jesteś najgorszy ze wszystkich!“
Pan Pickwick uznał za zbyteczne przekonywać o swej niewinności. Zeszedł szybko ze schodów na ulicę, gdzie połączył się z panami Tupmanem, Winkle i Snodgrassem. Pan Ben Allen, mocno dotknięty grogiem i zaszłą sceną, towarzyszył im aż do mostu londyńskiego, zwierzywszy się w drodze panu Winkle, jako osobie, szczególnie zasługującej na zaufanie, iż gotów jest poderżnąć gardło każdemu gentlemanowi, z wyjątkiem Boba Sawyera, któryby ośmielił się zalecać do jego siostry, Arabelli. Gdy swoje niezłomne postanowienie spełnienia tego przykrego braterskiego obowiązku jeszcze w odpowiedni sposób potwierdził, zalał się łzami, nasunął sobie na oczy kapelusz i zawrócił. Po drodze zatrzymywał się przed każdą bramą na placu Borough i tam z pewnemi przerwami aż do świtu pukał energicznie, w przekonaniu, iż stoi przed własnym domem i zapomniał klucza od drzwi.
Gdy goście rozeszli się, zgodnie z nieco natrętnem życzeniem pani Raddle, nieszczęśliwy Bob Sawyer został sam, aby zastanowić się nad przypuszczalnemi wypadkami następnego dnia i przyjemnościami następnego wieczora.

Rozdział trzydziesty trzeci.
Weller starszy wygłasza kilka krytycznych uwag, dotyczących utworów literackich, potem przy pomocy swego syna Samuela wywiązuje się z części długu względem czerwononosego gentlemana.

Dzień 13-y lutego, co czytelnicy tej autentycznej historji wiedzą równie dobrze, jak my sami, był wigilją dnia, w którym miała być sądzoną sprawa Bardell contra Pickwick. Nużący to był dzień dla Samuela Wellera, który od dziesią-