jak tylko na to stać ich było, gdy inni z ogromnym pośpiechem i niesłychanem poczuciem swej ważności, biegali tam i sam, zadowoleni, że budzą tem podziw i zdumienie niewtajemniczonych przybyszów. Wszyscy, ku wielkiemu zdziwieniu pana Pickwicka, podzieleni byli na małe grupy i rozmawiali o nowinach z największym spokojem, jakgdyby sądy nic ich nie obchodziły.
Ukłon pana Phunky, gdy ten zajmował swe, wyznaczone mu przez królewskiego prokuratora miejsce, wyrwał pana Pickwicka z zadumy. Zaledwie filozof mu się odkłonił, wszedł pan Snubbin ze swym sekretarzem, panem Mollard, który położył przed nim ogromną czerwoną torbę, uścisnął rękę pana Perkera i oddalił się. Następnie weszło jeszcze kilku adwokatów, a pomiędzy nimi jeden, z zaczerwienionym nosem, przyjaźnie kiwnął głową panu Snubbin i powiedział, że ranek jest ładny.
„Kto jest ten jegomość, który witał się z naszym adwokatem i powiedział mu, że ranek jest ładny?“ zapytał cicho pan Pickwick swego plenipotenta.
„Pan Buzfuz, adwokat naszej przeciwniczki. A ten gentleman, stojący za nim, to pan Skimpin, jego pomocnik“, odparł Perker.
Pan Pickwick, przejęty oburzeniem na widok takiej niegodziwości, już miał zapytać, jak pan Buzfuz, adwokat przeciwnej strony, ośmiela się mówić jego własnemu adwokatowi, że poranek jest ładny, gdy przerwało mu głośne wołanie „Uciszcie się“, poczem bezzwłocznie wszyscy adwokaci powstali. Pan Pickwick odwrócił się i ujrzał wchodzących sędziów.
Pan sędzia Stareleigh, człowiek szczególnie krótki i tak otyły, iż zdawało się, iż cały ześrodkował się w twarzy i kamizelce, powitawszy adwokatów, złożył małe swe nóżki pod stołem, a swój trójgraniasty kapelusz na stole. Gdy to zrobił, widać z niego było tylko dwoje oczu, szeroką szkarłatną twarz i blisko połowę bardzo komicznej peruki.
Skoro tylko sędzia zasiadł, woźny stojący przy stole krzyknął tonem komendy: „uciszcie się!“ drugi woźny, na galerji, powtórzył bezzwłocznie: „uciszcie się!“ tonem cholerycznym; a trzej czy czterej inni woźni krzyknęlił „uciszcie się!“ z wielkiem oburzeniem. Następnie gentleman, cały ubrany czarno, zasiadł trochę niżej niż sędzia i począł czytać listę przysięgłych. Po długim hałasie przekonano się, iż było obecnych tylko dziesięciu przysięgłych specjalnych. Wskutek tego pan Buzfuz zażądał, by liczbę ich dokompletowano a gentleman w czarnem ubraniu owładnął bezzwłocznie jednym kupcem korzennym i jednym aptekarzem, jako członkami całego korpusu przysięgłych.
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/60
Ta strona została przepisana.