Winkle i zręcznie wywnioskował, że klijentka jego może na tem skorzystać. W chwili, gdy te wyrazy padły z ust świadka, pan Phunky usiadł, a pan Snubbin pospieszył, być może zbyt skwapliwie, wezwać pana Winkle, by opuścił trybunę. Pan Winkle gotował się do tego z wielkiem zadowoleniem, gdy powstrzymał go pan Buzfuz.
„Zaczekajno pan, panie Winkle“, zawołał. Potem zwracając się do sędziego, powiedział: „Niech wasza lordowska mość raczy zapytać świadka, w jakich okolicznościach ten gentleman, mogący być jego ojcem, postąpił sobie dwuznacznie z kobietą?“
„Panie“, rzekł sędzia do nieszczęśliwego i rozpaczonego pana Winkle, „czy słyszał pan zapytanie uczonego adwokata? Opisz pan wypadek, o którym nadmieniłeś!“
„Milordzie“, rzekł pan Winkle głosem drżącym, „chciałbym... chciałbym co do tego zachować milczenie“.
„Być może“, odparł sędzia, „ale mówić trzeba“.
Wśród powszechnego głębokiego milczenia, pan Winkle wybełkotał, że jedynym wątpliwym postępkiem pana Pickwicka było to, że znaleziono go o północy w sypialni pewnej damy, co się zakończyło, jak mniemał pan Winkle, zerwaniem małżeństwa, projektowanego przez rzeczoną damę i co stało się powodem, jak dobrze wiedział, przymusowego stawienia się pickwickistów przed Jerzym Nupkinsem, burmistrzem i sędzią pokoju w Ipswich.
„Może pan opuścić trybunę“, rzekł wtenczas pan Snubbin.
Pan Winkle opuścił też ją bezzwłocznie i pobiegł jak szalony do hotelu, gdzie po kilku godzinach odnalazł go garson, z głową pomiędzy poduszkami sofy i jęczącego w sposób rozdzierający serce.
Następnie Tracy Tupman i August Snodgrass kolejno byli wzywani na trybunę. Obaj potwierdzili zeznania swego nieszczęśliwego przyjaciela i każdego doprowadzono przebiegłemi pytaniami prawie do rozpaczy.
W dalszym ciągu powołano Zuzannę Sanders; była badana przez pana Buzfuza a następnie przez pana Snubbina. Ta zawsze wierzyła i powtarzała, że pan Pickwick poślubi panią Bardell. Wiedziała, że przed wypadkami lipcowemi przyszłe małżeństwo pana Pickwicka z panią Bardell było zwykłym przedmiotem rozmów sąsiadów. Słyszała o tem od pani Mudberry, przekupki, i pani Bunkin, praczki. Słyszała, jak Pickwick zapytywał małego chłopca, czy chciałby mieć drugiego ojca. Nie wie, czy pani Bardell znała się z piekarzem z sąsiedztwa, ale wie, że piekarz był podówczas kawalerem, a teraz ożenił się. Nie może przysiąc na to, że pani Bardell nie była bardzo zajęta piekarzem, ale sądzi, że piekarz niebardzo zajęty był panią Bardell, gdyż w takim ra-
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/73
Ta strona została przepisana.