była ponura. Z powagą potrząsnął głową i rzekł tonem wyrzutu:
„Wiedziałem, że tak się stanie, jeżeli w ten sposób poprowadzicie sprawę. O Sammy! Sammy! Dlaczego nie użyliście alibi?...“
„Ależ, kochany panie“, rzekł mały Perker do pana Pickwicka, gdy przyszedł do niego na drugi dzień rano po wyroku; „odłożywszy na bok wszelką irytację, czy na serjo nie ma pan zamiaru płacić kosztów procesu?“
„Nie zapłacę ani pół pensa“, odrzekł pan Pickwick stanowczo, „ani pół pensa“.
„Niech żyją zasdy!“ zawołał Sam, sprzątający właśnie stół po śniadaniu.
„Sam!“ rzekł pan Pickwick, „bądź tak dobry, idź sobie na dół“.
„Idę, panie“, odpowiedział Sam, posłuszny temu uprzejmemu wezwaniu.
„Nie, Perker“, zaczął znów pan Pickwick bardzo poważnie, „moi tu obecni przyjaciele napróżno usiłowali wyperswadować mi to postanowienie. Przeciwnicy moi mogą starać się o uwięzienie mnie, a są dość nikczemni, by uciec się do tego środka. W takim razie ulegnę prawu z najzupełniejszem poddaniem się. Kiedy te łajdaki mogą to zrobić?“
„Jeśli chodzi o odszkodowanie i koszta procesu“, odparł Perker, „to mogą zażądać egzekucji przy najbliższych sądach przysięgłych, to znaczy najdalej za dwa miesiące, kochany panie“.
„Bardzo dobrze. Od dziś aż do tego czasu, mój przyjacielu, nie mówmy nic o tej sprawie. A teraz“, ciągnął dalej pan Pickwick, spoglądając po zgromadzonych z zadowolonym uśmiechem i błyszczącemi oczyma tak, że okulary nie zdołały przytłumić blasku tego uśmiechu, „zajmijmy się rozstrzygnięciem pytania; dokąd zwrócimy naszą najbliższą wycieczkę?“
Panowie Snodgrass i Tupman zanadto byli przejęci heroizmem swego przyjaciela, by zdobyć się na odpowiedź. Co do pana Winkle, to ten nie zapomniał jeszcze wrażenia, jakiego doznał w czasie swoich zeznań w sądzie, by ośmielić się teraz podnieść głos. Więc pan Pickwick czekał napróżno.
„No“ powiedział po chwili. „Jeżeli mnie pozostawiacie wybór, to powiem Bath. Zdaje mi się, że nikt z nas nie był tam jeszcze“